OTRZYMALIŚMY INSTRUKCJE

Brukselska centrala cywilizacji śmierci (z siedzibą w Brukseli) rzucila mnie dzisiaj na odcinek jedynki wyborczej.pl. Powiedziano mi: w taki dzień jak dziś na pewno znajdziesz coś, co być może będzie zasadzonym ziarnem w trybikach naszej machiny nienawiści. Zrazu pomyślałam „A cóż to za dzień?”. No, pierwszy maja, tatko dwadzieścia parę lat temu wracał podchmielony z pochodów, siedem lat temu równiuśko o północy śpiewałam na całe gardło Międzynarodówkę z okazji wstąpienia do Unii, ładna data, ale cóż nam ona wbrew. A otóż wbrew, gdyż zbeatyfikowano, i in immortal words of Inżynier Mruwnica, po wejściu na jedynkę wyborczej „Ale to nie taki zwykły spodziewany beatyfikacyjny kutas w twarz, tylko potężny pytong jakiego potrafi skonstuować tylko GW-papizm.”

Innymi słowy, GW skonstruowała wedle najlepszej polskiej szkoły reportażu Polskiej Szkoły Reportażu (tj. wysyłamy stażystów w teren i niech nagrywają, kogo złapią) monumentalne dzieło pt. „Sekrety pokolenia JP2„. W którym to dziele, na dziewięciu stronach tl;dr kolejni bohaterowie z ulicznej łapanki sprzedają testimoniala jako pokolejenie dżejpitu. So now I give you something to cry about.

Jeśli Wam będzie mało – a będzie! Będziecie na kolanach błagać o więcej! – to częstujcie się jeszcze dekoktami z wyabortowanych płodów u ^astragalizo i ^asmoetha.

Na pierwszy ogień niech pójdzie pani Marzena, 25 lat, od prawie trzech lat żona, od półtora roku mama, mąż katecheta, niegdyś klerykktóra „nie czuje się godna, żeby reprezentować pokolenie JP2, żeby dawać świadectwo. Ale spróbuje.”  W pani Marzenie zauroczyły mnie omal pierwsze zdania:

Mam przyjaciółki z kościoła, znamy się po dziesięć lat. One żegnają się przed każdą podróżą samochodem. Kiedy przyszłam do pracy do restauracji, byłam zdumiona, że połowa dziewczyn tutaj to samotne matki albo rozwódki. Do tej pory słyszałam tylko, że takie rzeczy się gdzieś tam dzieją, a tu, w takim małym zakładzie pracy… szok.

Dodam, że pani Marzena jest blisko 10 lat ode mnie młodsza. Nie wiem, w jakich warunkach była wychowywana, ale moim zdaniem powinno to być karalne pod zarzutem wprawiania dziecko w deprywację sensoryczną. Albowiem z trudem przyjmuję do wiadomości fakt, że kobieta, która powinna w normalnych warunkach mieć dostęp do telewizji i od nastoletnich czasów do internetu, nie potrafi sobie wyobrazić, że rozwódki i samotne matki są absolutnie wszędzie.

Czasem z powodu mojego katolicyzmu spotykają mnie przykrości. Nieraz się siedzi na piwku – bo ja nie jestem wcale taka święta – i toczą się głupie rozmowy. Wiadomo, dziś jest coraz więcej ludzi, co jadą na księży. Sama znam wielu, co robią naprawdę głupie rzeczy. Nieraz już brak mi słów, żeby ich bronić. Moja odpowiedź na najazdy na księży jest taka: im jest więcej dane i bardziej wszystko rozumieją, więc na Sądzie Ostatecznym będą inaczej sądzeni. Ale te dyskusje bolą. Tak samo jak pytania, po co ja chodzę do kościoła, po co mi to wszystko. Albo – dlaczego nie jem słodyczy w Wielkim Poście? (Teraz nie dałam rady, mąż w niedzielę przyniósł mi paczkę batonów, ale przecież jesteśmy tylko ludźmi).

Nie wiem, co ma świętość do picia, jak to ujmuje pani Marzena, piwka. O powiązaniach wiary z terapią uzależnień być może strzelę odrębną notkę, bo wielu ludziom się to plącze, ale generalnie korelacja picia alkoholu z wiarą jest lekko creepy, zważywszy dwupostaciowość komunii w niektórych odłamach chrześcijaństwa.

Co do głupich (a przede wszystkim złych) rzeczy czynionych przez księży, pani Marzena pozwoli, że zadedykuję piosenkę:

Osobiście mam nadzieję, że znajdzie się sąd nie Ostateczny, a świecki, który ich z tego wreszcie przykładnie, rzetelnie rozliczy.

Nie rozumiem także, dlaczego panią Marzenę bolą pytania o niejedzenie słodyczy w Wielkim Poście. Czyżby przeczuwała, że troska o dietę z innych przyczyn niż zdrowie jest mało racjonalna i dlatego poszukiwanie odpowiedzi jest tak bolesne?

Niewierzący mi nie przeszkadzają. W grę wchodzi nawet przyjaźń z takim człowiekiem. Czasem się modlę za nich. Żeby z powrotem weszli na dobrą drogę, nawrócili się.

Nawet! Ludzka pani! Kochana pani Marzeno: ateiści (bądź, jak pani woli, niewierzący) nie są na złej drodze. Jak już pani przełamie ból, jaki sprawiają pani pytania o nieracjonalność w religijnych dogmatach, niech sobie pani poszuka odpowiedzi – w sobie, nie z nieobecnej góry – czy moralność jest bardziej moralna ze strachu przed piekłem i potępieniem czy też z przyjęcia zasady, że krzywdzenie innych istot obsysa.

Z innych ciekawostek dostarczanych przez naszą pierwszą uroczą rozmówczynię – dziwi się na przykład, że papież miał się z czego spowiadać. Mnie generalnie dziwi instytucja spowiedzi jako taka, nawet w czasach funkcjonowania po drugiej stronie nie bardzo ogarniałam, czemu mam opowiadać obcemu gościowi, co nabroiłam (kościelna trauma: kiedyś jeden z tych obcych gości nakrzyczał na mnie, że kłamię, bo przyłapał mnie na rozbieżności między tym, co mówiłam ja, a co mówił on, na jakimś kazaniu, a on przecież nie kłamie; wyrzucił z konfesjonału i nie rozgrzeszył. Wycisnęłam cmokasa w stułę, pomodliłam się za gościa i bez ochyby powiem, że to była moja ostatnia spowiedź). Zasadniczo jednak KRK ma na tyle opresyjne podejście do codzienności, że jestem skłonna uwierzyć, że nawet starszy człowiek w specyficznych warunkach papieżowania miałby okazję do zgrzeszenia myślą, mową, uczynkiem, bądź, co najbardziej prawdopodobne, zaniedbaniem. F_a_t_e   podpowiada, że grzeszył również złośliwością i poczuciem humoru, czego dowodzą zbiorki anegdot. Jestem skłonna się zgodzić, że tego typu humor jest zły.

Pani Marzena twierdzi także, że pokolenie JP2 wciąż istnieje. Hm, wciąż? O mnie ta fraza obija się, like, od sześciu lat, dziwnie zazębiona z pewnym kwietniowym wieczorem, dyżur na słuchawkach, klienci nie przestali dzwonić. I owszem, sporo dzieciaków łyknęło papieża jak kremówkę, o czym szerzej pisał Gothmucha, więc ja już nie muszę, bo, dla odmiany i kontrastu, się z nim zgadzam.

Stosunek do antykoncepcji mam negatywny. Z mężem mamy odmienne poglądy na ten trudny temat. Ja nie zabezpieczałam się nigdy. Sumienie nie dałoby mi spokoju. A on się ze mnie śmieje! Jak poszłam na pierwszą wizytę do mojego ginekologa po porodzie, po badaniu zapytał, jakich środków będziemy używać. Powiedziałam, że poradzę sobie sama. Był zdumiony i zapytał, czy pracuję. Powiedział, że obserwować swoje ciało przez cały dzień to można w rodzinie Carringtonów, a nie jak się co dzień chodzi do pracy.

Ja tam się nie znam, ale primo, co wy z tą antykoncepcją, że to zło? Totalnie tu jest Polska i nie ogarniam. Secundo, w sumie sprawa pani Marzenki i jej męża, ale gdyby mnie się trafił partner z innym poglądem na antykoncepcję, to raczej by nic z tego nie wyszło. A tu proszę, wychodzi, a mąż, były kleryk zresztą, zamiast, no nie wiem, wytłumaczyć, linki jakieś pokazać ze wskaźnikiem Pearla albo co, się tylko śmieje. To chyba to słynne katolickie poczucie humoru, co nie?

Czy papież jest odpowiedzialny za zakażenia wirusem HIV w Afryce, bo nie dopuszcza używania prezerwatyw? Pierwszy raz słyszę taki głos. Myślę, że mogliby się tam w Afryce w jakiś sposób powstrzymać od seksu. Tym bardziej że wiedzą, czym grozi.

Najmniejsze zdziwienie świata, skoro mówimy o osobie zszokowanej obecnością rozwódek i samotnych matek. I jaka piękna, ach, jaka piękna jazda bez poręczy: w sumie to Afryka dzika (wmejnstrimieniemarasizmu) sama sobie winna epidemii AIDS, bo się seksi. Seks bowiem jest zły, zły i groźny. Oraz wziąwszy pod uwagę, że pani Marzenka nie strzymała w czystości do ślubu, kuriozalne jest, że od calutkiej Afryki jednak oczekuje, że strzymie.

Rany, ludzie, jak mi was czasem żal.

Dokąd zmierza świat? Do końca. To już się dzieje, myślę, że skończy się jeszcze za mojego życia. Koniec świata to nie będzie takie wielkie „bum!”. Będzie, jak mówi Apokalipsa: pożary, trzęsienia ziemi, zaćmienia słońca. Proroctwo się już spełnia, znaki są widoczne, wystarczy popatrzeć na Japonię czy wulkan na Islandii. Tak jest napisane.

Wszystko się zazębia i zgrzyta normalnie, laboga. OK, obiecuję ciszej kichać, zapewniam, że część znaków na niebie i ziemi będzie wówczas mniej znacząca.

Od pani Marzeny płynnie przechodzimy do pani Justyny, 27 lat, kieruje stroną internetową eKAI w Katolickiej Agencji Informacyjnej. Do Warszawy przyjechała spod Przemyśla. Dwa lata temu wyszła za Kubę (34 lata), mają rocznego synka Jasia.

Pani Justynie podobało się w papieżu na przykład to, że bronił swojego stanowiska w kwestii antykoncepcji czy aborcji, choćby gromy się sypały. Ciekawa jestem, czy pani Justyna bierze pod uwagę konsekwencje zakazu używania prezerwatyw czy aborcji, skoro jej się tak to podoba.

Myślę, że nie, bo generalnie, jako kobieta, nie zaznaje łaski samodzielnego myślenia. Zacytujmy jej słowa:

Uważam, że głos decydujący należy do mężczyzny. Poważnie. Jeżeli jest ważna decyzja do podjęcia, np. czy rodzina powinna gdzieś wyjechać albo podjęcia pracy przez którąś stronę, i są dwie opcje, to powinnam posłuchać męża. Bo on jest bardziej odpowiedzialny niż ja. Nawet według tego, co jest w Piśmie Świętym, on jest głową. I uważam, że ma łaskę podjęcia dobrej decyzji.

I wszystko jasne. Nieważna umiejętność racjonalnego oglądu sytuacji, nieważne kompetencje poznawcze, ważny jest penis, który jest głową rodziny oraz ma łaskę. Nie, nie sparaseruję tego na laskę, chociaż bardzo mnie kusi.

Ale karny kutasik w pysk dam, bo mogę. Pani Justyno. Dzięki temu, że kobiety przestały słuchać mężczyzn, mogła się pani wyrwać spod Przemyśla i stać się pracującą żoną. Niech pani ma choć odrobinę przyzwoitości i przestanie smęcić, że kobieta jest głupsza i ma słuchać faceta, bo jest to koszmarnie niewdzięczne i szkodliwe. Przecież mogą przeczytać to dzieci i pomyśleć, że pani tak serio.

Pojęcie czystości jako takiej jest dla mnie trudne do pojęcia. Nie dlatego, że nie pojmuję wstrzemięźliwości seksualnej, chociaż też jest dla mnie  nieco dziwaczna, bo po jaką cholerę powstrzymywać naturalną potrzebę. Ale dlatego, że znów za nią czai się pojęcie erotyzmu jako czegoś złego i brudnego.

Byliśmy z Kubą ze sobą przed ślubem trzy lata. Po półtora roku się zaręczyliśmy. Do ślubu mieszkaliśmy oddzielnie i nie współżyliśmy ze sobą. (…) A teraz naprawdę nie żałujemy. Czuję się poszanowana przez Kubę – że czekał na mnie, chciał być ze mną. Mieliśmy prawdziwą noc poślubną.

Zasadniczo bardzo gratuluję i hooray for boobies. Tylko co ma brak seksu z szacunkiem do drugiej istoty wspólnego, nadal nie wiem – może to i lepiej.

Na trzecie danie skonsumujemy pana Andrzeja, 26 lat, wykształcenie średnie, fryzjer, gej (jakże kanonicznie).  Pana Andrzeja nie mam serca dręczyć jakoś zanadto, bo jak pisałam w poprzedniej notce, sam fakt, że gej pozostaje we wspólnocie KRK czyni mi mocne WTF. Poza tym jego świadectwo budzi we mnie sympatię. Dlatego czepnę się tylko zdania, które wynika z tego, że jednak pewne chrześcijańskie memy pan Andrzej zinternalizował sobie za bardzo:

Chciałbym z nim odprowadzać wspólnie podatki. Ale nigdy się nie zgodzę na adopcję dzieci. Bo dziecko nie powinno widzieć tego, co jest nienaturalne.

Panie Andrzeju, postąpił pan w dobrym kierunku: wie pan już, że miłość homoseksualna się niczym poza pierdółkami technicznymi nie różni od heteryckiej. To jeszcze parę kroczków: nie jest nienaturalna. Z rękawa mogę panu wysypać przykłady ze świata zwierząt z homokomunami. Tak jak tu siedzę, mogę panu przypomnieć, że rodzina typu kobieta, mężczyzna plus dziecko to dość świeży wynalazek. Dziecku może zaszkodzić wiele rzeczy na psyche, w tym kładzenie mu do łba, że homoseksualizm jest zły, ale na pewno nie wychowywanie w kochającej rodzinie składającej się z dwóch panów lub z dwóch pań (sama znam dziewczynkę wychowywaną przez dwie lesbijki i życzę sobie, żeby każda dziewczynka w jej wieku była tak straumatyzowana).

W tym roku było tak, że wszedł ksiądz do naszego nowego mieszkania i pyta: a panowie tutaj wynajmują, studiują? Nie, mieszkamy razem. Ale to brat? Nie, to mój partner. Ksiądz nie wiedział, jak się zachować, a ja go poprosiłem, żeby nam poświęcił to nowe mieszkanie, żeby tu było normalnie. To zaczął sobie od niechcenia kropić, ale co najważniejsze – kopertę wziął. Było 200 zł, będzie miał na benzynę. Ksiądz był obojętny, taki zimny.

W sumie pana Andrzeja sprawa, ale trochę smutne, że przy świadomości, jaki KRK ma stosunek do aktywnej miłości homoseksualnej jeszcze ich wspiera finansowo.

Na czwarty ogień niech pójdzie pan Waldek, co ma 31 lat, mieszka z rodzicami i młodszą siostrą, skończył Policealne Studium Informacji, Archiwistyki, Księgarstwa w Warszawie. Siedzę na rękach, żeby się nie przyczepić do faceta po trzydziestce, co nadal mieszka z rodzicami, ale w sumie każdemu jego porno.

Speakin’ of which, niech przemówi sam pan Waldek:

Po szkole archiwistyki miałem praktyki w IPN-ie, ale to było dość żmudne. Dorywczo statystuję, na przykład w „Wojnie żeńsko-męskiej” miałem mieć przerażoną minę i dopominać się spotkania z lekarką. Praca na etat jest lepsza, bo daje zdolność kredytową.

Rzeczony film jest określany mianem bezpruderyjnego, ale zakładam, że nie jest odważniejszy niż losowo wybrane sceny z True Blood czy L Word. Tym samym jestem szczerze zafascynowana, co sprawiło, że pan Waldek wołał lekarza. Oraz co sprawia, że nie znajduje tej pracy na etat. Trzydziestolatek w Warszawie, po studiach, że przypomnę.

Pan Waldek nie szczędzi nam intymnych wyznań.

Zdarzyło mi się kiedyś świętokradztwo. Otóż w zeszłym roku byłem osobą towarzyszącą na weselu i przystąpiłem do komunii bez spowiedzi. Bo wie pani, bo rodzice, bo wypada, bo rodzina. Miałem olbrzymie wyrzuty sumienia, muszę tu powiedzieć. To akurat dla mnie było coś nieprawdopodobnego. Czułem się fatalnie. Poszedłem wyspowiadać się. Starałem się potem bardziej zaangażować w modlitwę, podwójnie nawet uczestniczyć. Ale nie licząc tej spowiedzi, to generalnie od trzech lat do spowiedzi nie chodzę. Jestem w tym gronie osób, które chodzą do kościoła, ale nie do spowiedzi. Powinno się chyba chodzić do spowiedzi raz w miesiącu, ale ja to traktuję jako indywidualną sprawę.

Bardzo lubimy panów Waldków, którzy traktują religię na zasadzie bezmyślnego powtarzania rytuału ze względu na to, co ludzie powiedzo. Oraz pomimo credo w apostolski kościół lepiej wiedzą, kiedy i jak często się spowiadać.

Pan Waldek miał również bliskie kontakty trzeciego stopnia z lewicą i nie mam na myśli tego, czego wy, leworęczni masturbanci.

Mam kontakty z grupami antykapitalistycznymi – Pracownicza Demokracja. Oni studiują tam dzieła Lenina, ale nie wszystko mi się podobało. Namówił mnie kolega, z którym byłem na wyprawie w górach w Rosji, i zacząłem przychodzić na ich spotkania. Uczestniczyłem z nimi w demonstracji przeciwko wojnie w Iraku. Lewicowe organizacje są przeciwko wojnie, ale oglądałem film z papieżem i on powiedział: „Nigdy więcej wojny”.

Zobaczyłem, że niby szukam czegoś po organizacjach lewicowych, a przecież papież był bardzo antywojenny, był symbolem pokoju. W tej grupie lewicowej nie podobał mi się też ich stosunek do aborcji.

Dobra. Jak ktoś odnajdzie logikę w tym zdaniu, to bardzo proszę się nią zaopiekować, nakarmić, zaszczepić i przyprowadzić do mnie. Na moje oko bowiem została ona wywalona na zbity pysk i czuję się tym osobiście dotknięta.

Pan Waldek jest także doświadczony.

Obecnie mam przesyt – bardzo dużo dziewczyn się mną interesuje. Ostatnie sylwestry spędzałem z dziewczynami – każda inna. Rok temu akurat z dziewczyną bardzo młodą, 19 lat, i można powiedzieć taką trochę nieporządną. No bo przepraszam bardzo, ale jak jedziemy taksówką, wracamy z klubu i ona z taksówkarzem przechodzi właściwie na ty i się umawia na następny dzień na kawę? Taki typ imprezowy.

No OMG jaka szmata, z taksówkarzem na ty i na kawę, przecież taki taksówkarz powinien znać swoje miejsce. Z drugiej strony, pan Waldek dla siebie jest nieco mniej surowy:

Spotykałem się z kilkoma dziewczynami, ale ja mam takie zdanie, że niezależnie, czy to jest przygodny seks, czy nie, to od tego momentu, nawet jak traktuje się to przygodnie, to ta czynność seksualna jest początkiem czegoś. Jeśli ktoś nie podejmuje po współżyciu dalszej znajomości, to uważam, że jest to dowodem albo jakiejś niedojrzałości jednej ze stron, albo nieodpowiedzialności. Jak nam się zdarzy stosunek seksualny przygodny, to naszą dojrzałością jest to, aby tę znajomość kontynuować.

Ja tam też uważam, że seks jest jakimś powodem do znajomości, ale żeby do tego od razu dokładać ideolo o dojrzałości? Oraz zapamiętajmy: stosunki seksualne przygodne dobrze, przechodzenie na ty z taksówkarzem złe. Miasta dla rowerów, nie dla samochodów, wszyscy chórem.

A co jest najtrudniejsze dla pana Waldka? (na pewno jesteście bardzo ciekawi. Nie, no, co wy. Jesteście).

Seks, czyli dochowanie czystości przedmałżeńskiej, masturbacja, trudności z modlitwą, niechodzenie regularnie na msze. Ale słyszałem, że jak coś staje się chorobą, to nie jest grzechem. Masturbacja na przykład może być nałogiem i w tym momencie nie jest grzechem. Słyszałem w Radiu Józef, że jak to się staje nałogiem, to nie jest grzechem. Ale nie biorę tego jako wyznacznika w moim życiu.

A nie, to spoko. To ja może popadnę w nałóg strzelania karnymi kutasikami w twarz takich panów Waldków i dajcie mnie rozgrzeszenie? Że co? Że kutasikami krzywdzę ludzi, a masturbacja nie krzywdzi? Ano właśnie.

Na deser dołożę Wam straszliwy skandal w łódzkiej parafii (Łódź zwycięska, robotnicza czerwona Łódź!). Mój też nie. I sądząc z tego, jak bardzo dziwnie myślą ludzie, którzy wierzą, że papież jest ich ojcem, naprawdę się cieszę.

44 uwagi do wpisu “OTRZYMALIŚMY INSTRUKCJE

  1. Dziękuję serdecznie za rozproszenie ponurych mroków dzisiejszego dnia Kupalami Absurdu. (Chociaż wydawało mi się, że Prima Aprilis był równo miesiąc temu, ale może Gazeta nie ma materiałów i wywaliła starocie?). Panią Marzenę, która myśli, że „Będzie, jak mówi Apokalipsa: pożary, trzęsienia ziemi, zaćmienia słońca.” pragnę pocieszyć, że to na pewno nie dlatego, że ona zjadła batona w Wielkim Poście, którego dostarczył mąż. Bowiem pożary, trzęsienia ziemi, a nawet zaćmienia słońca już w przeszłości się zdarzały i to na długo przed tym, zanim wymyślono batony. Nawet przed tym, zanim wymyślono Wielki Post. Ba! Nawet zanim wymyślono Apokalipsę. A także zanim wymyślono człowieka.

    Polubienie

  2. „Chciałbym z nim odprowadzać wspólnie podatki. Ale nigdy się nie zgodzę na adopcję dzieci. Bo dziecko nie powinno widzieć tego, co jest nienaturalne.”

    Nienaturalne to jest małżeństwo (wynalazek nieznany w świecie zwierzęcym), palenie papierosów (widział kto, żeby krowa sobie napchała gębę trawą, po czym ją podpaliła i wdychała dym?) oraz internet (widział kto krowę, która pisze komentarze na forum?). Tak naprawdę, to mógłbym pojechać dalej i wygarnąć, że żadne znane mi zwierzęta nie mają zorganizowanych sekt religijnych i rytuałów, podczas których kropią sobie obory/norki/cokolwiek wodą „święconą”, a potem wrzucają po pół marchewki na tacę.

    Polubienie

  3. Zresztą, na serio to chyba nikt nie traktuje dychotomii naturalne/sztuczne jako czegoś więcej niż całkowicie sztucznej konwencji, która za produkty „natury” bierze (a w każdym razie – dla spójności – powinna) wszystko co nie jest wytworem kultury człowieka.

    Polubienie

  4. Bantus, uwielbiam cię:
    „To chyba oczywiste, że jako osobie wierzącej bardzo mi zależy, żeby moje dzieci miały szanse na zbawienie? Dla mnie takie wychowanie jak u niego w domu jest złym wzorcem, bo odsuwa od Boga. Ciężko chyba, żebym temu przyklaskiwała, że ktoś pozbawia dzieci szansy na zbawienie?
    Tolerancja tolerancją, ale ja nie mogę pozwolić, żeby tak było u mnie w domu, bo dla mnie to jest szkodliwe!”

    Yay, cudna jest.

    Polubienie

  5. Mnie ubawił ten fragment:
    „Do tej pory mi się wydawało, że jest OK. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Właśnie to sobie uświadomiłam przy okazji Świąt. Do tej pory wydawało mi się, że jego „nie przeszkadza” oznacza, że będzie jakoś kooperował. Tymczasem widzę, że jest kompletnie anty i co rusz staje okoniem!”
    Przecie dla dewotki to taki oczywiste, że „nie przeszkadzać” znaczy „jakoś kooperować”. Krotko mówiąc – niech se już będzie tym ateistą, tylko niech spełnia powinności katolika.
    I jeszcze:
    „Tylko nie piszcie, że wiara w Jezusa to jest to samo co wiara w Allaha, a post to jest to samo co odchudzanie, bo przecież tak nie jest!”
    No przecie!..

    Polubienie

  6. Fajna nocia, ale się czepię, że jednak można mieć skończone studium i 30 lat i nie móc znaleźć pracy, a nawet można nigdy w życiu nie zobaczyć umowy o pracę (a nie dzieło, zlecenie) również nie będąc wyznawcą kremówkowego potwora.

    @aquarella
    Chyba optymistyczne że nawet fanatyczni katole jej mówią że jest pojebana.

    Polubienie

    • @ Noname – no mnie to jednak troche dziwi, bo z perspektywy Lodzi jest to podejscie, ze jak tu nie ma pracy, to w Wawie sie na pewno znajdzie. Ale ok, tez mialam watpliwosci, czy sie go czepiac.

      Polubienie

  7. @aquarella
    Dobra jest, nie? Jak zacząłem to skończyłem aż przeczytałem wszystkie jej posty w temacie. Co chwilę musiałem podnosić szczękę.

    „nawet fanatyczni katole jej mówią że jest pojebana”

    No nie wiem. To chyba jakieś ekumeniczne forum, w każdym razie piszą tam nie tylko katolicy, ale protestanci, prawosławni, „poszukujący” etc.

    Polubienie

  8. @szprota
    W Warszawie nie mieszkam, więc zostawmy ‚studia=stała praca’, ale samo zrównanie studium ze studiami jest żenowe. W zeszłym roku chadzałem trochę do pewnej prywatnej przychodni rehabilitacyjnej w mieście królów polskich, gdzie – na ile zdążyłem się zorientować – nikt nie ma umowy o pracę, a zarobki oscylują wokół płacy minimalnej. Pewnie same techniczki fizjoterapii, nie wypytywałem o wykształcenie, nie znam się. Ale to lepsze wykształcenie niż np. studium fryzjerstwa, nie? Być moze gorsze niż archiwistyka i księgarstwo, nie wiem.

    @bantus
    Najładniej jedzie po niej gość który ateizm nazywa skrajnie dogmatyczną religią (w tym samym temacie chyba), ktoś tam jej napisał że rozumie, ale odniosłem wrażenie że większość dostrzega u niej „mentalność Kalego”. Choć wszystkich komciów oczywiście nie przeczytałem, tylko od Akwarelki się nie mogłem oderwać i paru elokwentnych dyskutantów.
    Po przejrzenia działu „Rodzina chrześcijańska” nie odniosłem wrażenia żeby było tam dużo niekatolików albo liberalnych katolików.

    Polubienie

  9. @Akwarele
    Sorry, muszę się podzielić. Temat z wiara.pl
    Noc poślubna- PYTANIE.
    Załóżmy że pojawia się taka sytuacja.
    Nowożeńcy chcą aby tradycji stało się zadość, jednak panna młoda jest w fazie płodnej cyklu a oboje małżonkowie nie chcą jeszcze posiadać potomstwa.
    Pytanie co wtedy?
    W końcu czekali na tą noc przez cały okres narzeczeństwa..?
    Czy pierwszy akt małżeński to powinność, obowiązek, tradycja?
    Czy można przełożyć ten pierwszy stosunek w czasie, kiedy żona będzie mieć dni nie płodne? Czy to nie będzie grzechem

    Pierwsza odpowiedź nie zawiera cienia ironii:
    Na pewno będzie grzechem! Śmiertelnym! Myślę, że nawet większym, niż współżycie po cywilnym.

    Weź ślub jeszcze dzisiaj! Tylko u nas – gwałt gratis!

    Polubienie

  10. A szkoda, są tam prawdziwe perły, na przykład link do innego posta gdzie zagubione dziewczę martwi się:

    „Jestem w związku z facetem, który jeszcze rok temu nie wierzył w Boga. Teraz gorąco wierzy i…dziwnie się zachowuje.
    Na początku mówił mi, że nie ja jestem dla niego najważniejsza tylko Bóg. Przestał, gdy powiedziałam mu że nie widzę w tym nic złego ale tak normalnie to się tgo nie mówi dziewczynie.. ”

    …i dostaje odpowiedź…

    ” Powiedziałbym że Twój chłopak nawrócił się i bardzo mocno chce żyć z Bogiem. I jeśli Bóg jest dla niego na pierwszym miejscu to świetnie.”

    Polubienie

  11. Zaczęłam trochę lurkać i o:

    „Czy przez masturbacje kobieta zabija bądź marnuje swoje komórki rozrodcze ?

    proszę ! niech mi ktoś odpowie bo bardzo mnie męczy ten problem ?”

    (zwróćcie uwagę na achievment prawicowej interpunkcji)

    I jedna z odpowiedzi:

    Nawet gdy masturbacja nie niszczy komórek rozrodczych, to i tak masturbacja jest zła i Bogu obrzydliwa .

    Polubienie

skomciaj mię