Nie odkryję Ameryki pisząc, że serwisy społecznościowe podlegają takim samym mechanizmom jak zachowania w każdej innej grupie. Mają podobną dynamikę, owcze pędy, śniegowe kule, mniej lub bardziej wyrafinowaną trollerkę, kozły ofiarne i żargon. Człowiek rozumiejący te mechanizmy i umiejący je przewidzieć to w miarę bystry obserwator i pojętny uczeń – żaden social media ninja, bo to nie wymaga jakichś umiejętności wykraczających poza zdolności zdrowej psychicznie i społecznie osoby.
Przez moje grupy ostatnio przetoczyły się: świętowanie wystartowania projektu BookRage (gratulacje, chłopaki!), przeuroczy filmik o otyłych zwierzakach oraz codzienne doniesienia o tym, co księża i okolice mają do powiedzenia o związkach partnerskich i homoseksualistach. Księżom i okolicom mam do powiedzenia jedno:
I jestem zdania, że gdyby podchwyciły to gazety, polityki i wprosty, także wyborcy w 2015 mieliby srogo i solennie wywalone na pojękiwania tackotrzymaczy. Czego sobie i wam życzę.
Przetoczyło się także potępienie wobec Setha MacFarlane’a, który na oscarowej gali zaśpiewał piosenkę o cyckach.
ZOMG TITS TEH DRAMA
Do chóru dołączyła się np. Paulina Młynarska, której trochę nie mam serca krytykować, bo lubię, jak do feministycznych bojówek dołączają znane nazwiska, zwłaszcza piszące dobrze i z sercem. Oraz notka ma naprawdę świetny tytuł, bo jestem ostatnią osobą, która zaprzeczy temu, że to, jak i z czego żartujemy, odzwierciedla często nasze głęboko zakorzenione przekonania. Oczywiście, że odzwierciedla. Nie wynika to jednak z psychoanalizy. Psychoanaliza w XXI wieku, no bez jaj, dajcie spokojnie drzemać w grobie dziadziowi Freudowi. Wynika to z dość pobieżnej wiedzy na temat funkcji języka i żartu. Nie jest od rzeczy pamiętać, jak bardzo już wygrana rewolucja jest w Usiech i jak nam daleko do nich – także pod względem konstruowania stand-upu.
Żarty łamią tabu, więc pokazują, jakie mamy tabu; żarty operują stereotypami, więc pokazują, jakie mamy stereotypy; żarty są kontekstowe, więc pytanie „co cię śmieszy w tym żarcie” jest pytaniem o kontekst, jaki w żarcie widzimy. I o ile w większości dzisiejszych polskich kabaretów czy komedii kontekstem jest dowalenie jakiejś uciskanej grupie (por. głupie blondynki/ chitre baby z Radomia/ przegięci geje/ włochatonogie feministki), o tyle, no kurde, staram się i staram, i w piosence Setha tego dowalenia nie widzę. Nie, serio. Każda z aktorek z piosenki pokazała cycki (i bardzo dobrze, gdyż jak wszyscy wiemy cycki są miłe), żadnej z nich nie zarzucono, że granie ogranicza tylko do machnięcia białoróżowym kawałkiem ciała. Więc postulat mam taki, by nie doklejać seksizmu tam, gdzie go nie ma. Bo oskarowy występ MacFarlane’a, koszarowe popisy panów z hotelowej szatni i uwagi tego producenta (a także to, co Janusz Palikot powiedział o gwałcie na Wandzie Nowickiej, Wojewódzki z Figurskim o Ukrainkach, a Andrzej Lepper o zgwałceniu prostytutki), to nie jest dokładnie jedno i to samo: chamstwo podszyte seksizmem. Miało zupełnie inny cel, inny kontekst i łamało zupełnie inne tabu.