Prawdę powiedziawszy, nie wierzę w człowieka obdarzonego intelektem i mocami poznawczymi, który, osiągnąwszy wiek ~30 nigdy nie zetknął się z debunkiem drugofalowego feminizmu. Inteligentny człowiek bowiem umie przezwyciężyć skłonność do posługiwania się stereotypem i zada sobie trud zgłębienia tematu, na który się wypowiada. Człowiek z kolei cierpliwy – a kobiety w tym kraju wychowuje się na cierpliwe – potrafi wybaczyć użycie stereotypu, jeśli widać, że wynikł on z niewiedzy. Jeśli jednak wiedza jest dostępna i bezpłatna, upraszczanie sobie życia stereotypami zaczynam brać jako przejaw złej woli i głupoty, nie zaś wybaczalnej dla laika ignorancji.
Po sieci krąży kilkadziesiąt antyfeministycznych bing. Pozwolę sobie rozmontować to, które wydało mi się najbardziej znajome:
- Lubię kobiece kobiety
Zrazu należałoby zdefiniować kobiecość. Jak wiemy, pojęcie jest płynne i to, że dziś jestem w sukience może mnie kwalifikować jako kobiecą, zaś brak makijażu może mnie z kolei dyskwalifikować. Dodatkowo, gdy się pozna trochę ludzi LGTBQ w ogóle przestaje się rozróżniać męskość i kobiecość (czy Brian Molko z makijażem jest męski, kobiecy i czy ma to w ogóle znaczenie?). Przyjmijmy na potrzeby dzisiejszej notki, że kobieca kobieta jest zadbana, schludna, porządnie uczesana, ubrana w sposób podkreślający walory jej sylwetki i nie stroni od obcasów.
Stereotypowe myślenie o feminizmie w ogóle, a o drugofalowym zwłaszcza, ukazuje feministki jako mające tak zwaną zen-wyjebkę na swój wygląd. I jest to dość cenna zdobycz: że możemy sobie pozwolić na brak gorsetu czy stanika, chodzić w rozwleczonych swetrach i obrzępolonych spodniach i dopóki nie śmierdzimy, otoczeniu powinno zwisać miękkim kalafiorem, co mamy na sobie. Ponieważ jednak feministki, jak każde inne istoty ludzkie, mają różnie wdrukowane wzorce dotyczące wyglądu i różne stopnie konformizmu, feminizm absolutnie nie wyklucza troski o strój ładny i eksponujący to czy owo.
Feminizm nie wyklucza mini, mini nie wyklucza feminizmu.
- Nie lubisz seksu, dlatego przenosisz to na inne dziedziny.
Różnie bywa. Dzięki feminizmowi możemy mieć luksus nielubienia seksu w ogóle, jak i lubienia go w innym wydaniu niż dopiero po ślubie. Po drugiej fali zostało nam przekonanie, że to, co osobiste jest tym, co polityczne. Tymczasem osobiste pozostaje osobistym tak długo, dopóki nie wtrąca się w to polityka. Zatem, dopóki z ambony czy z mównicy nie padną słowa, jak mamy to robić i kiedy mamy to robić – my, feministki, tak samo jak wszyscy inni ludzie, robimy to po swojemu, wedle upodobań. Chcemy też, by każda z nas miała do tego prawo – bo póki co jest to jednak raczej przywilej białych heteryckich kobiet cywilizacji zachodniej.
Lubimy seks, jeśli możemy wybrać, jak, kiedy i z kim.
3. Nie możesz być obiektywna w kwestiach płci.
Właściwie – nie wiem, dlaczego nie mogę. Bo co: obiektywizm na widok dwóch chromosomów XX pakuje manatki na Marsa?
LOL.
4. Jesteś taka seksowna, gdy się złościsz.
Ja raczej słyszę, że pocieszna, w każdym przypadku jednak kompletnie odbiera się powód gniewu i przenosi uwagę na mój wygląd. Wygląd dla mnie akurat jest dość ważny, ale na jego ocenę jest czas i miejsce – z całą pewnością nie jest ona pożądana, gdy budzi mój gniew coś diametralnie innego. Jest to lekceważące i protekcjonalne.
Złoszczę się nie po to, by cię uwieść.
- Kobiety mają władzę nad mężczyznami – możecie nas kontrolować swoimi uwodzicielskimi sztuczkami
Yeah, sure, right. Tylko po co mam uwodzić kogoś, od kogo chcę tylko tyle, by spełnił moje żądanie w jakimś zakresie? Kochany kierowniku, daj mi podwyżkę, zrobię ci laskę – serio? I co ma ze swoimi sztuczkami zrobić dwunastoletnia dziewczynka w Indiach, która kończy szkołę, idzie do pracy i po roku zachodzi w ciążę? Albo ukraińska prostytutka w łapach alfonsa, bez dokumentów i pozwolenia na pracę w kraju, do którego ją wywieziono?
Mężczyźni nie są bezwolnymi galaretami, popadającymi w stupor na widok kawałka ciała – a jeśli są, kto ich powybierał na prezydentów, premierów i papieży?
- Feministki nie mają racji, ja jestem za równością wszystkich.
No, my też. Z tym, że dodatkowo mamy świadomość, że grupie mniej uprzywilejowanej warto na początku dać fory; nie po to, by się odegrać na grupie do tej pory rządzącej, lecz, by wyrównać szanse. Skoro bowiem jesteśmy tak przekonani o tym, że wszyscy ludzie są równi, w grupie 50% mężczyzn / 50% kobiet powinno być tyle samo równie uzdolnionych, prawda?
Równouprawnienie jest bardziej feministyczne niż mizandria.
7. Molestowanie seksualne to rzadkie przypadki, masz paranoję.
Zgodnie z danymi Hollaback! Polska molestowania w pracy, szkole lub na uczelni doświadcza co piąta kobieta. Jeśli na moich 250 znajomych na fejsie 150 to kobiety, 30 z nich ma za sobą takie doświadczenia. To tyle, co szkolna klasa z samych użytkowniczek jednego z serwisów, którego używam. Rzadkie przypadki?
Dodatkowo: uwaga na słowa „masz paranoję”. Jeśli nie życzę sobie być dotykana, komplementowana lub komentowana w sposób uwodzicielski, szanujcie to. Jest na to miejsce i czas, jeśli nasza znajomość ułoży się interesująco, wybierzemy to miejsce i czas razem. Jeśli masz wątpliwości, czy sobie tego życzę: don’t. Ja wiem, że tak jak nas się przez pół życia uczy przyjmowania takich uwag z wdzięcznością, tak was – wygłaszania takich uwag, by zdobyć trofeum lwa salonowego, więc łatwo nie będzie. Ale to tylko jakieś tam nawyczki wyniesione z wychowania, więc dają się przezwyciężać.
Molestujący są wśród nas i chcą bagatelizować swoje działania.
- Nikt się z tobą nie prześpi, jak będziesz mieć taką postawę.
No und? Nie będę udawać, że coś mnie nie uraża czy drażni tylko dlatego, by kogoś bzyknąć.

sinfest
Oraz, spokojnie: na szczęście w erotyzmie jest dużo więcej możliwości niż władczy mężczyzna – uległa kobieta (nie mówiąc już o tym, że to, co w łóżku, nie musi przełożyć się na to, co poza nim).
Wolę spać sama niż z bucem.
- Czy to ten czas w miesiącu?
To jest pytanie o tym stopniu intymności, co: czy miałeś nocną polucję. Znaczy: nic, czego by się wstydzić, ale do zadania raczej wśród bliskich osób. Jak również: to, że boli, człowiek czuje się nieświeżą, spiętą, że przesiąknie i bardziej niż zwykle wątpiącą w swoją zajebistość – nie odbiera rozumu.
Skup się na tym, co do ciebie mówię, a nie na moim cyklu hormonalnym.
- Wy, feministki, nienawidzicie mężczyzn.
Znaczy, nie lubimy buców, którzy decydują o ustawie aborcyjnej, o dofinansowaniu in vitro; nie lubimy wąsatych wujciów od „nie zaprzątaj tym sobie ślicznej główki”; nie lubimy quasiaspergerycznych technokratów od „wy, baby, jesteście takie emocjonalne”; nie lubimy rozlazłych grubasów / pryszczatych chudzielców/ spoconych knypów czyniących uwagi, jak kobieta powinna wyglądać, bez żadnej chęci zatroszczenia się o wygląd własny.
Ja, osobiście, nie lubię jednakże też kobiet, które „wolą pracować z mężczyznami”, tych wszystkich IT/ gamer ninja, które schowały cycki we flanele i udając facetów twierdzą, że nie doświadczyły dyskryminacji – wystarczy po prostu ich udawać. Otóż nie chcę udawać; jestem kobietą z całym dobrodziejstwem fizjologii i kulturowych wzorców i proszę mnie szanować taką, jaką jestem.
Lubimy mężczyzn. Lubimy kobiety. Lubimy ludzi, którzy nas szanują.
c.d.n.