W ostatnim czasie odbył się Kongres Kobiet i Środzie się mocno oberwało za to, co wiemy od dawna: jest liberałką, jest kobietą sukcesu, jako kobieta ze swojej klasy społecznej korzysta z jej przywilejów. Przyznam, że chętniej bym przeczytała, jak to jest mieć dziecko w roku 1983 niż, że u Środy sprząta jakaś pani, bo więcej z nas jednak należy do klasy sprzątającej niż mającej sprzątane. Ale po burzliwej dyskusji wypowiedź pani profesor oceniam wyłącznie jako porażkę PR-ową, nie ideologiczną.
Wróćmy jednak do bingo – udało mi się znaleźć jeszcze kilka punktów, więc cykl trwa.
- Kobiety mają takie same możliwości pójść na studia [techniczne] ale po prostu tego nie wybierają [bo nie chcą]
Zgodnie z raportem akcji „Dziewczyny na Politechniki” przez ostatnich 5 lat ilość studentek na uczelniach politechnicznych wzrosła o blisko 5% przy nie zmniejszonej ilości studentów. Nie wiązałabym tego wyłącznie z sukcesem wspomnianej akcji społecznej, ale nie wierzę też w to, że nagle przez tak krótki okres dziewczyny zbystrzały w kierunku studiów technicznych. Za wzrost odpowiedzialne byłyby raczej zarówno rosnące bezrobocie dla absolwentek kierunków humanistycznych – więc kolejne pokolenia szukają studiów, po ukończeniu których znalezienie pracy jest łatwiejsze – i rosnąca atmosfera przychylności dla kobiet zainteresowanych naukami ścisłymi.
Przez dziesięciolecia bowiem kobietom raczej wkładano do ślicznych, niemądrych główek, że liczby, przestrzenie, konstrukcje i algorytmy to nie dla nich. Nauczyciele w sposób nie do końca świadomy bardziej w naukach humanistycznych ścisłych wspierali chłopców: traktowali poważniej ich zainteresowania, więcej wymagali, w bardziej przyjazny sposób korygowali błędy. Aż przyszli ci straszni Skandynawowie i pokazali, że jak się dziewczyn nie różnicuje podczas lekcji matmy, to jednak nie są naturalnie humanistyczne.
Nie przypisywałabym całości sukcesu czerpaniu wzorców z lewicowych krajów skandynawskich i feminizmowi – jak mówię, mamy bezrobocie, pracodawcy nawet do pociskania komciów na fejsie wymagają magistra, więc dziewczyny, jako te, które generalnie muszą się bardziej starać i już od lat stanowią większość studiujących, wybierają to, po czym może nie będą biedować na korekcie tekstów dla portalu, lecz zarobią na godziwe życie.
- Feministki już wywalczyły równe prawa dla kobiet wiele lat temu, teraz feminizm nie jest już potrzebny.
No nie wiem, nie wiem. Prawa wyborcze to mamy, owszem, ale: praw prokreacyjnych: coraz mniej, nadal niższe pensje, nadal większe trudności w znalezieniu pracy, nadal kwestie pozostające głównie zmartwieniem kobiet, jak przedszkola i żłobki są upychane na margines tak istotnych kwestii jak stadion narodowy.
- Feministki są dziś wulgarne i roszczeniowe, urządzają różne Marsze Szmat. Jestem za feminizmem, ale nie w takiej wulgarnej formie.
Już kiedyś pisałam: nie miałybyśmy praw wyborczych, tak jak nie zniesiono by niewolnictwa, gdyby nie postawy krzykliwe i roszczeniowe. Manifestacje mają takie być. Ma być o nich głośno, nawet jeśli wydają się chybione i bezcelowe. W dzisiejszym szumie informacyjnym, gdy transmisja z innej planety wpada mi w streama pomiędzy link z pudla i fotę kota, nie da rady inaczej.
- Nie miałbym nic przeciwko temu, by kobieta próbowała mnie uwieść.
Ja się domyślam, że gdyby to była, powiedzmy, Monica Bellucci, mało kto z nas by miał coś przeciwko. Ale w molestowaniu seksualnym nie chodzi o to, że ludzie się uwodzą, tylko o to, że próbują nas uwieść nie odpowiadający nam ludzie w nieodpowiednim miejscu i czasie.
- Całe to gadanie o kulturze gwałtu zachęci kobiety do nieodpowiedzialnych zachowań.
Kwestię obwiniania ofiary omówiłam w poprzednich notkach. Wszyscy mamy prawo zachować się czasem nieodpowiedzialnie i w żadnym przypadku nie powinien nas za to spotkać gwałt. W codziennym wydaniu jest to raczej skłonność do bagatelizowania kobiecych uczuć w zderzeniu z dyskryminacją (jak w słynnym żarcie z puentą oj tam oj tam, który dość dobrze obrazuje polską mizoginię i seksizm).
Jeszcze wrócę do tego tematu, bo riserczując, znalazłam też binga dotyczące dziewczyn-graczek. A tam jest cała otchłań uprzedzeń.
„jak w słynnym żarcie z puentą oj tam oj tam”
Nie znam tego żartu. Mógłby ktoś przytoczyć? Dla celów poglądowych, rzecz jasna.
„Jeszcze wrócę do tego tematu, bo riserczując, znalazłam też binga dotyczące dziewczyn-graczek.”
To jest w ogóle mega-ciekawe i szerokie zjawisko. Grająca dziewczyna z jednej strony może usłyszeć „LOL pewnie jesteś brzydka”, a z drugiej „OMG wyjdź za mnie”. Czekam na nocię i gratuluję powyższej.
PolubieniePolubienie
@Misiael:
– Żono, zrób mi gałeczkę.
– Nie, bo znów mi skończysz na twarzy.
– Nie skończę, obiecuję.
– Zawsze tak mówisz i kończysz!
– Tym razem nie, przyrzekam.
– No dobra.
Żona bierze do buzi, pracuje językiem, profesjonalna gałeczka, wtem mąż CHLUP prosto w oko.
– Obiecałeś…!
– Oj tam oj tam.
PolubieniePolubienie
Faktycznie, wąsaty dowcip.
PolubieniePolubienie
Ten dowcip to z jakiejś obcej planety, nie umiem nawet zempatyzować co w nim śmiesznego
PolubieniePolubienie
Mam pytanie:
Przez dziesięciolecia bowiem kobietom raczej wkładano do ślicznych, niemądrych główek, że liczby, przestrzenie, konstrukcje i algorytmy to nie dla nich. Nauczyciele w sposób nie do końca świadomy bardziej w naukach humanistycznych wspierali chłopców: traktowali poważniej ich zainteresowania, więcej wymagali, w bardziej przyjazny sposób korygowali błędy.
Na pewno o to chodziło w tym akapicie co wytłuściłam? Bo mam jakieś splątanie jak to czytam, i nie wiem, czy to białko mi się w mózgu ścięło od upału czy ty się przejęzyczyłaś.
Ad bingo: tru dat. Zwłaszcza z niepotrzebnym feminizmem i wulgarnością feministek (to jest w ogóle odprysk uwagi o damach, wydaje mi się: wulgarnych bab nie traktujemy poważnie, tylko z buta), to jest coś, co strasznie ciężko się tłumaczy. Chyba, że ktoś ma pod ręką skany starej prasy, gdzie rozpaczano, że sufrażystki się wulgaryzują domagając krzykiem (który nie przystoi damie) praw wyborczych i niezależności finansowej.
PolubieniePolubienie
ja się przejęzyczyłam, już poprawiam
PolubieniePolubienie
Magdalena Środa, odpowiedzialna za edukację, postulowała reformę edukacji 3 x R: równość, różnorodność, rozumność. […] Człowiek uczy się o mitozie, mejozie, może wziąć nawet udział w jakimś powstaniu. Ale nic nie wie o systemie podatkowym. Nie potrafiłby założyć fundacji czy zorganizować zgodnie z prawem choćby zbiórki pieniędzy dla takiego Jana Rokity – dowodziła. Zaproponowała, by uczestniczki Kongresu – tak jak politycy – zrzuciły się na pomoc dla Rokity.
Stąd; nie wiem, czy to prawda (ale nie było chyba dementi).
PolubieniePolubienie
Eeee, zbiórka kasy dla Jasia Marysi na komornika, co do którego nie wiadomo, ile w zasadzie chce zająć? W sprawie, gdzie JMR się ewidentnie podłożył?
Środa nie ma na co zbierać? Fundusz Alimentacyjny wygrał w totka?
PolubieniePolubienie
no co, ziom popadł w tarapaty
PolubieniePolubienie
http://antyseksistowsko.wordpress.com/2013/06/21/spoleczne-konsekwencje-norm/
PolubieniePolubienie
@Szprota:
Czy ten „dowcip” jest aż taki „słynny”, że już nie można powiedzieć „oj tam oj tam” for fear of bycia wziętym za buca hahającego z gwałtu oralnego? Albo wywołania „dowcipu” z buca? Bez ironii, gryzie mnie to.
PolubieniePolubienie
Nie wiem, mnie się zdarza to mówić, ale raczej w komentarzu do jakiejś bucerskiej sytuacji.
PolubieniePolubienie
Świetny blog, gratuluję! Gdyby każda kobieta miałaby takie poglądy, jak Ty, na pewno uzyskanie całkowitego równouprawnienia nie byłoby problemem. Niestety tak nie jest i cześć z nas woli grac słodkie idiotki i podporządkowywać się światu, gdzie rządzą faceci. Smutne, ale prawdziwe.
PolubieniePolubienie
„Niestety tak nie jest i cześć z nas woli grac słodkie idiotki”
To nie jest tak , że „woli”. Użycie tego słowa sugeruje WYBÓR między dwiema równorzędnymi sytuacjami. A tak nie jest. „Granie słodkiej idiotki” to bardzo często najprostsza, najszybsza droga do osiągnięcia celu. A w wielu przypadkach jedyna. Albo włączasz się do gry w zgodzie z męskimi zasadami (albo męskimi wyobrażeniami) albo wypadasz. A w najlepszym wypadku masz znacznie bardziej stromo.
PolubieniePolubienie