rape god culture

To nie jest tak, że islam i prawo szariatu są jakieś strasznie wyjątkowe. Tam po prostu przyzwolenie na to, by ludzie wierzący w słowa niewidzialnego przyjaciela i księgi spisane przez zjaranych pastuszków mieli wpływ na świeckis prawo ma o wiele dłuższą tradycję niż w Polsce. Więc zanim eksploduje we mnie islamofobia, przypominam sobie tych wszystkich naszych dobrodusznych księżulków, co to dziś mają głos w moim domu, a za piętnaście lat zakażą mi in vitro, aborcji, antykoncepcji, seksu przedmałżeńskiego i chodzenia w spodniach. Oh wait, z aborcją i in vitro już im się udało.

To nie jest tak, że ZEA są jakieś strasznie wyjątkowe. W 90s spotkałam dziewczyny z Jemenu, strasznie panikowały na widok psa, jak również jak na czternastolatki miały wyjątkowo odważne stroje i makijaże (były absolutnie prześliczne). W parę lat później naturalizowaną Jemejkę w Polsce, która, surprise surprise, była najmilszą koleżanką w grupie na kursiku przygotowawczym. W każdym kraju, w którym jest dominująca większość religijna, myślenie o tej religii jako jedynej słusznej i przenikanie jej do dyskursu świeckiego jest nieuniknione. Zaczyna się od powtarzanego z ironicznym przekąsem życia poczętego, by po dwudziestu latach z pełną powagą dyskutować, azali dwudniowa zygota czuje lubo marszczy nosek, gdy ją połaskotać szczypcami.

Więc, po prostu, to nie jest tak, że Norweżka zrobiła coś strasznie wyjątkowo głupiego jadąc do muzułmańskiego kraju, a doświadczywszy w nim gwałtu, zgłosiła rzecz na policję. Zgodnie z prawami, w jakich funkcjonowała dotychczas (a do których, swoją drogą, cały czas nam daleko), nie mogła spodziewać się niczego więcej niż wszczęcia postępowania i, opcjonalnie, ukarania sprawcy.

Nie mogła i nie powinna była się spodziewać kary więzienia.

W internetowych dyskusjach oczywiście zatroskani wujaszkowie mówią to właśnie: że po co jechała, po co zgłaszała, to szariat, co my możemy zmienić. No na początek – oburzyć się, bo rzecz nawet z bolandzkiego grajdołka jest skandaliczna (co dopiero z norweskiego). Wyciągnąć wnioski. Na przykład taki o podejrzliwości względem upychania religii w rzeczy świeckie. Albo taki, że gdyby gwałtu doświadczyła na wyjeździe w, powiedzmy, Anglii, oburz poszedłby, tak jak trzeba, w pełnosprawnego na umyśle i ciele sprawcę. Mamy w tej sprawie tendencję do bagatelizowania sprawcy, bo pochodzi z innej kultury – ot, taki niegramotny ciapaty, prawda? – zapominając, że, jakkolwiek wynegocjowane w ramach umowy społecznej, pewne prawa ludzi powinny być całkowicie ponadkulturowe i ponadreligijne.

Oczywiście, że nie są, ale z całą pewnością nie przybliżymy pożądanego stanu obwiniając ofiarę za pobyt w ZEA. Czy przybliżymy oburzając się na fejsiku? Nie wiem, mam nadzieję, że odpowiednio częste powtarzanie kobietom doświadczającym przemocy, że niczym nie zawiniły jednak trochę pomaga.

33 uwagi do wpisu “rape god culture

  1. „Nie wiem, mam nadzieję, że odpowiednio częste powtarzanie kobietom doświadczającym przemocy, że niczym nie zawiniły jednak trochę pomaga.”

    Na pewno pomaga ofiarom. Nie wydaje mi się żeby pomagało w tym żeby tych ofiar było mniej.

    Polubienie

    • No nie wiem, składnikiem atmosfery przyzwolenia na gwałt jest obwinianie ofiar; parę notek temu pokazywałam kampanię „hey mate” – że takie drobne reakcje też mogą mieć wpływ. Wiele złych rzeczy robimy z poczucia bezkarności i/lub dehumanizacji ofiary.

      Polubienie

  2. Hm. Łącząc łańcuszek: walka z obwinianiem ofiar – lepsze traktowanie ofiar – surowsze traktowanie sprawców – surowsze i nieuchronne karanie sprawców to na pewno to pomoże. No ale ten pierwszy kroczek to jest mało, resztę powinien zapewniać wymiar sprawiedliwości. Uważasz że coś takiego wpłynie na wymiar sprawiedliwości?

    Polubienie

  3. O, jak się cieszę, że to napisałaś, ja już nie muszę.

    Tak, nasze protesty mają wymiar lokalny i globalny.
    Lokalnie powiększają pulę ludzi, którzy zgłaszają sprzeciw wobec obwinianiu ofiar i którzy deklarują wsparcie dla pokrzywdzonych (co zarówno zwiększa zgłaszalność jak i powoli zmienia mentalność osób przyjmujących na policji i w prokuraturze te zgłoszenia). Lokalnie również utwierdza koncepcję, że gwałciciel jest be a nie ofiara nieostrożna/prowokująca/sama-sobie-winna.
    Globalnie te protesty podpisywane pod szyldem AI, ONZ, Avaaz czy jakiejkolwiek innej organizacji wywierają mniej lub bardziej natrętną presję na lokalne władze, które słyszą milion głosów mówiących, że ich sposób postępowania z ludźmi narusza normy przyjęte na reszcie globu. Nie mogą już twierdzić, że nie wiedzieli, i nie mogą twierdzić, że nikt nie daje faka.

    A z perspektywy prywatnej – wiem, że nie mogę sama w pojedynkę wyrwać tej Norweżki z więzienia. Ale czułabym się osobiście ohydnie, jakbym na nią machnęła ręką i powiedziała – zdarza się, zwłaszcza tam.
    W takich sytuacjach, w których istnieje tendencja do machania ręką i mówienia, że takie są realia i fakty i z nimi nie ma co dyskutować warto zastanowić się, czy miałoby się czelność powiedzieć taki wygodny frazes prosto w twarz ofierze, której rzecz dotyczy. Jeśli nie bardzo, to jest to dosko powód, by w ogóle takich rzeczy nie mówić, bo pewnie nie są one przyzwoite.

    Pardon za tl;dr.

    Polubienie

  4. @lokalne władze, które słyszą milion głosów mówiących, że ich sposób postępowania z ludźmi narusza normy przyjęte na reszcie globu.

    Zawsze sobie mogą pomyśleć tak jak Kimowie – ‚skoro utrzymujemy relacje, ambasady, wykwintne gromady w smokingach, a na dodatek Radosław Sikorski nie zajął stanowiska – to chyba jednak nie narusza’.

    Polubienie

  5. Głupio wyszło, nie chciałem tego kwestionować. Po prostu wkurza taka oficjalna akceptacja dla zbrodni w biały dzień, co gorsza – mylący sygnał dla potencjalnych udających się tam ofiar.

    Polubienie

  6. Zgadzam się z postulatem, czy wnioskiem – to nie ofiara jest winna, ale sprawca i dobrze to podkreślać. Coś jest jednak nie tak z tym argumentem. Zapewne było jak piszesz i nie spodziewała się takiego obrotu sprawy w ogóle, czy w tamtym momencie pod wpływem traumatycznego wydarzenia. Hipotetyczne załóżmy teraz, że „mogła i powinna była się spodziewać kary więzienia”. Czy to czyniło by ją moralnie winną tej sytuacji?

    Polubienie

  7. Ale co niby ma z tego wynikać? Sąd przecież pewnie to zeznanie uwzględnił i najwidoczniej go to nie przekonało, skoro wydał taki a nie inny wyrok.

    W świetle prawa żadnego gwałtu dotychczas nie było i najwyraźniej już nie będzie.

    Polubienie

  8. Czyli sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie? W lewackim raju Norwegii nawet spojrzenie na kobietę zbyt pożądliwym wzrokiem uznawane jest za co najmniej molestowanie, więc sąd zapewne słusznie uznał, że panna jest przewrażliwiona.

    Polubienie

  9. @raz_sierpem(…):
    a tę fantazję o pożądliwym molestowaniu to wziąłeś/wzięłaś skąd konkretnie? I jak się przekłada twoje wyobrażenie o sytuacji w Norwegii na orzecznictwo sądów w ZEA? Oraz przy okazji, opowiedz jak to jest, kiedy jest się przewrażliwionym w sprawie gwałtu, i co to oznacza, że się nie jest przewrażliwionym – jakieś kryteria, przez kogo przyjęte, jak sprawdzane.

    Polubienie

  10. Also, mądralińscy, przypomnę wam o czterech dorosłych mężczyznach, którzy muszą poświadczyć zaistnienie gwałtu. Sorry, ale to nie jest demokracja, tylko teokracja i nie mam poszanowania do takiego prawa.

    Polubienie

  11. „Czy przybliżymy oburzając się na fejsiku?”
    I to było dobre pytanie. Jak widać skutek też był. Dzięki nagłośnieniu sprawy ta kobieta została ułaskawiona. Więc pisanie o takich przypadkach i buntowanie się przeciwko niesprawiedliwości może naprawdę komuś pomóc.

    Polubienie

skomciaj mię