Co powinna ofiara

Gdy opowiesz o złym dzieciństwie, najgorsze dopiero przed tobą.

Biblioteka w Mokradełku miała w swojej historii dwa hity. Pierwszy z nich pojawił się pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Była to niemiecka powieść reportażowa Monika B. Nie jestem już waszą córką napisana przez dziennikarkę Karin Jäckel przy ścisłej współpracy z tytułową bohaterką. Monika B., trzy­ dziestoparoletnia Niemka, wyjawiła w niej prawdę o swoim dzieciństwie. O ojcu, który przez dziesięć lat regularnie ją gwałcił i oddawał do gwałcenia synom, oraz o matce, przy­ mykającej na to oko.

Po „Monikę” mieszkańcy Mokradełka zapisywali się w kolej­ce, a później niejeden stwierdził, że była to najbardziej wstrzą­sająca książka, jaką czytał w życiu. (…)
Dziesięć lat później pojawił się kolejny przebój. Tym razem była to polska książka Kato‐tata. Nie‐pamiętnik autorstwa niejakiej Halszki Opfer. (…)
Książka ta również należy do literatury faktu i opowiada podobną historię. (…)
„Halszkę” również przeczytali w Mokradełku prawie wszyscy i również trzeba było czekać na nią w kolejce. I ona wywołała gwałtowne emocje. Jednak nastawienie wobec bohaterki było zupełnie inne.

Główna różnica pomiędzy obiema książkami – jak po za­stanowieniu podsumowała bibliotekarka – polega na tym, że Monika B. mieszka w Niemczech i nikt tutaj nie zna jej oso­ biście. Natomiast wszyscy we wsi wiedzą, że pod pseudoni­ mem Halszka Opfer kryje się ich własna sąsiadka, wieloletnia mieszkanka Mokradełka.

Tak zaczyna się “Mokradełko” Katarzyny Surmiak-Domańskiej.

Warto sięgnąć po Kato-tatę przed przeczytaniem Mokradełka. Warto, choć jest to lektura bardzo wstrząsająca, mocna, drastyczna, opowiedziana prostym, beznamiętnym językiem. Halszka prowadzi nas przez całe swoje dzieciństwo, naznaczone największą krzywdą, jaką można wyrządzić dziecku: molestowaniem przez ojca. W trakcie tej drogi widzimy, jak kształtuje się jej osobowość – osoby rosnącej w przekonaniu, że zasługuje na to wszystko, że nosi w sobie obrzydliwość, o której nie może mówić, ostatecznie zaś – zobojętniałej na zło, które ją spotyka.

Halszkę stygmatyzują nie tylko skutki molestowania, lecz także i przerażające ubóstwo, w jakim jest wychowywana, włączając w to brak higieny. Halszka czuje do siebie obrzydzenie nie tylko dlatego, że jest przedmiotowo traktowana przez ojca, także dlatego, że śmierdzi, ma brzydkie ubrania i cierpi na owsiki. W szkole nie uzyskuje wsparcia ani od strony rówieśników (co, jakkolwiek przygnębiające, jest dość zrozumiałe – dzieci w wieku szkolnym mają silne rozeznanie reguł i norm i odrzucają wszystkich odmieńców z wyjątkową bezwzględnością) – ani od strony dorosłych. Musimy też pamiętać, że dzieciństwo bohaterki przypada na czas, w którym molestowanie dzieci nie było tematem w publicznej debacie, a i model wychowawczy był dużo bardziej autorytarny.

Katarzyna Surmiak-Domańska próbuje opisać krajobraz po wydaniu książki przez Halszkę. Proponuje nam refleksję nad ofiarą molestowania – nie kimś obcym, lecz sąsiadką, córką, macochą, synową. Próbuje nam słowami tych osób, znających ofiarę, opowiedzieć, co się dzieje potem.

Zadziwiające i straszne jest to, jak mało wsparcia Halszka dostaje od bliskich. Jej opowieść jest przyjmowana z niedowierzaniem, z chęcią obarczenia jej winą, z próbą bagatelizowania nieszczęścia, które wydarzało się przez tyle lat i tyle lat temu. Cały czas (mimo, że statystyki są nieubłagane i zgodnie twierdzą, że znacząca większość przemocy seksualnej wobec dzieci zdarza się w domu, zaś fałszywych zgłoszeń jest pomijalnie mało), pada pytanie:  „a może ona to sobie wymyśliła? A może sprowadziła to na siebie?”. Autorka nie stawia tu łatwych diagnoz, można przecież jednak domyślić się, że jest to znany mechanizm zaprzeczenia. Lepiej odsunąć zagrożenie na zewnątrz, z nadzieją, że będziemy mogli je przewidzieć, przygotować się do niego i jeśli go nie unikniemy, wiedzieć, czyja to wina. Dlatego tak łatwo dajemy ucha miejskim legendom o gwałcicielach w krzakach i mrocznych pedofilach podrywających nasze dzieci na czacie. Jednak oba rodzaje przemocy seksualnej, dwa elementy tego samego zjawiska, najczęściej nadchodzą od strony bliskich, nieprzewidywalnie i bez możliwości zabezpieczenia się przed nim.

Co więcej, mają rozmówcy Katarzyny Surmiak-Domańskiej także wyobrażenie, jak ofiara powinna się zachowywać.

Prawdziwa ofiara nie zachowuje się tak jak Halszka. Ofiara powinna zachowywać się jak ofiara. Najlepiej, gdyby to była taka biedna myszka. Biedna, szara myszka. Która mało mówi o swojej krzywdzie. A właściwie w ogóle nie mówi. Powinno być tak, że my się dowiadujemy o wszystkim, ale nie od niej. Tak to sobie wyobrażam. Żyje we wsi skromna, cicha, niczym niewyróżniająca się kobieta – dobra matka, dobra żona, przy­kładna gospodyni. I nagle ktoś przychodzi i mówi: „Spójrzcie na nią. Czy wy wiecie, co ona przeżyła?”.

Tymczasem Halszka opowiada o swoich doświadczeniach aż nazbyt łatwo, jest ekstrawertyczna, głośna, emocjonalna, ze skłonnością do dramatyzowania siebie. Mając świadomość, co się z nią działo przez lata dzieciństwa – trudno się dziwić, że tak łaknie uwagi. Może nawet na racjonalnym poziomie bliscy Halszki to wiedzą, ale w bezpośrednim kontakcie jednak sobie z tym nie radzą?

O Halszce powinny wypo­wiadać się wyłącznie osoby, które jej nie znają, a tylko czytały jej książkę. Tutaj to wszystko, co się działo w domu rodzinnym Halszki, jest odbierane przez pryzmat jej osoby. Na to nie ma rady. Trudno widzieć jako ofiarę kogoś, kto się zachowuje jak wielka pani. Tak czy nie?

  • mówi jedna z mieszkanek Mokradełka. Przypomina to nieco refleksje Naimy o biedzie: mamy zestaw oczekiwań wobec osób, które skrzywdzono, spodziewamy się po nich usuwania się w cień i cichej bierności. Trudno sobie radzimy z tymi, którzy wychodzą poza ten schemat. Gdzie tu miejsce na nasze łatwe, powierzchowne współczucie? Jak powiedzieć “biedactwo” o kimś, kto zachowuje się jak królowa?

Myślę sobie: nie mówić. Docenić i być wdzięczną, że miała w sobie siłę, by opowiedzieć tę historię, która może pomóc innym krzywdzonym. Nie silić się na próbę współ-czucia, jeśli samej się nie doświadczyło, jeśli ma się wątpliwości co do prawdziwości Halszkowej historii.

I szczerze życzyć dobrych ludzi w pobliżu.

Mokradełko, Katarzyna Surmiak-Domańska, wyd. Czarne, 2012

30 uwag do wpisu “Co powinna ofiara

  1. Pamiętam, jak po raz pierwszy (i, jak dotąd, jedyny) przeczytałem „Kato-Tatę”. Uderzyła mnie ta nieprzyjemność i właśnie ostentacyjność w ekshibicjonizmie głównej bohaterki. Zirytowało mnie to. To nie jest ofiara, to kobieta, która doprasza się uwagi w jakiejś ekstremalnej chęci szafowania własnym nieszczęściem.

    Potem uświadomiłem sobie, że to, co opisała Halszka wydarzyło się naprawdę. I poczułem wstręt do samego siebie.

    Polubienie

  2. Takim niepozornym wyrazem oczekiwań wobec ofiar są te koszmarne stockowe zdjęcia z załamanymi kobietami chowających twarz w dłoniach ilustrujące obowiązkowo każdy artykuł o gwałcie. To jest kompletnie przezroczyste.

    Korekta obywatelska: „że jest tak łaknie uwagi”

    Polubienie

  3. Mnie teraz nie dziwi takie zachowanie ofiar. Dlatego, że zbyt często się zdarza i zostało wielokrotnie opisane. To, że ktoś nie ucieka przed nieprzyjemnym też mnie nie dziwi. Nie dziwi mnie również to, że ofiara usprawiedliwia tego, kto ją skrzywdził. Nie dziwi również to, że ofiara często staje się katem dla innych. Niestety nie dziwi. Ale kiedyś też bardzo się dziwiłam zachowaniom ofiar. Dziwiło mnie to i budziło wielką odrazę, kiedy w szkole czytaliśmy książki o Holocauście i kiedy oglądałam w telewizji materiały o tym. Dokładnie to pamiętam, bo zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ofiary obozów koncentracyjnych. Tymczasem sami święci w tych obozach nie siedzieli. Kiedy czytałam o gwałcicielach i mordercach obozowych to nawet się cieszyłam, że trafili do takiego miejsca i w końcu zostali zabici przez Niemców. Może przed nie zasłużyli żeby tam trafić, ale w trakcie dosyć zdążyli złego pokazać. Świadkami inni Żydzi, którzy przeżyli i którym też się to nie podobało. Ale tacy, którzy to tłumaczyli też byli. O ile tłumaczenie, że trzeba było zabić małe dziecko bo płakało i ktoś mógłby je usłyszeć i odkryć gdzie się ukrywają jakoś tłumaczy morderstwo ratowaniem większej ilości ludzi, ale były morderstwa i gwałty, których nic nie tłumaczyło, a mimo to próbowano jakoś bezsensownie to usprawiedliwiać. Oczywiście nie każdy to tłumaczył byli więźniowie obozów, którzy rozumieli, że to jest niemożliwe do usprawiedliwienia i już po wyjściu z obozu popełniali samobójstwo, bo nie mogli sobie poradzić z tym ile złego robili (albo ktoś skrzywdzony ich zabił i upozorował samobójstwo), byli tacy, którzy nie krzywdzili, ale żałowali, że nic nie zrobili, kiedy mogli pomóc.

    Polubienie

  4. Nade mną się znęcali i to dobrze, że ofiara chce z siebie wyrzucić cierpienie. Za typowo polaczkowe uważam komentarze o tym, że ona niby xle się zachowuje. Pierdolnięci ludzie.

    Polubienie

  5. Mechanizm, w ramach którego żądamy od ofiar, by spełniały nasze fantazje o smutnych i nieszczęśliwych ukrzywdzeńcach, ukrywających w szarej egzystencji zaszłe traumy dodatkowo nie sprzyja ujawnianiu przestępstw takich, jak gwałty i molestowania. Nie tylko z powodu stygmatyzacji, ale również dlatego, że ofiary żyjące inaczej niż zakładają nasze wyobrażenia zaczerpnięte z kiepskiej literatury i pop-psychologii z kolorowych pisemek w opinii otoczenia stają się niewiarygodne („no bo jak to, prawdziwa ofiara gwałtu by sobie nie malowała pazkokci na czerwono, tylko była nieszczęśliwa również wizualnie).

    Polubienie

  6. @naima
    ” nasze wyobrażenia zaczerpnięte z kiepskiej literatury i pop-psychologii z kolorowych pisemek ”

    Nie należy zapominać o nauczaniu kościoła: znoś cierpienie w milczeniu, ofiaruj jej Chrystusowi, cierpienie uszlachetnia.

    P.S. @Od jakiego czasu czytam regularnie tego bloga i podziękowania autorki za dzielenie się trafnymi obserwacjami.

    Polubienie

    • „Nie należy zapominać o nauczaniu kościoła: znoś cierpienie w milczeniu, ofiaruj jej Chrystusowi, cierpienie uszlachetnia.”

      Good point, przeżywanie cierpienia kk ładnie nam modeluje.

      PS dzięki :)

      Polubienie

    • Coś w tym jest. Kościół lubi robić z męczenników świętych i pokazywać ich wiernym jako wzór. A skrzywdzone osoby są przecież potem często w jakiś sposób dysfunkcyjne i odbiegają od wzoru.

      Może to stąd się biorą wobec nich tak wysokie oczekiwania?

      Polubienie

  7. Zgadza sie. Jesli osoba skrzywdzona mimo wszystko nie zlamala sie, daje sobie rade w zyciu, jest wesola, zaradna, a juz, co najgorsze, nie klepie biedy, to oznaczac musi, ze wcale jej nie spotkala AZ TAKA przemoc. Widocznie przesadza, cos jej sie pomylilo albo przewrazliwiona jest. No, bo gdyby rzeczywiscie bylo tak, jak twierdzi, gdyby bylo az tak zle, to na pewno nie radzilaby sobie tak dobrze w zyciu. No i tych paznokci czerwonych bynie miala. A wiec: nie bylo az tak zle…

    Poczytalam troche Twojego bloga i bardzo mi sie podoba. Zgadzam sie z wieloma przedstawionymi tutaj pogladami.

    Polubienie

    • No i będę twierdzić, że nikt tu nie przeczy, że przemoc – również i seksualna – dotyczy także mężczyzn. Ja piszę o kobietach, bo są o wiele częściej ofiarami i bo sama jestem kobietą.

      Polubienie

    • Mi nawet nie o liczby chodziło, nie jestem pewna czy prawdziwie jest to tam policzone, ale jakieś uświadamianie to jest. Jeśli mężczyzna zostanie zgwałcony też jest podwójnie krzywdzony. Tak jak często kobiety tylko innym sposobem. Winny bo się nie dał rady obronić, dziwny, bo jak mógł nie docenić możliwości odbycia stosunku z kobietą i podejrzliwe pytania dlaczego w ogóle nie chciał itd. Zauważyłam, że do męskich ofiar gwałtów często podchodzi się z rozbawieniem. Do tego panuje jakieś przekonanie, że mężczyzna, którzy pozwolił się zgwałcić powinien się wstydzić. Mężczyzna (wg stereotypu) sam powinien się potrafić obronić. Jak mu dali radę to zawalił. Takie podejście nie służy ludziom, których spodka krzywda. Do tego czasem ta radość niektórych kobiet, że „wreszcie facet został zgwałcony, a nie kobieta”. Nawet bez zastanowienia się, że może zgwałcony był dobrym człowiekiem i nic do kobiet nie miał.

      Polubienie

  8. Tak swoją drogą często, kiedy ktoś zajmuje się danym problemem to pojawiają się głosy, że powinien być sprawiedliwy i zająć się tak samo wszystkimi, których spotyka krzywda. Przykładowo ktoś zajmuje się polepszeniem losu psów to od razu pojawi się taki co przypomni, że świnki są zabijane i chce przymuszać tego, któremu na sercu najbardziej leżą psy do szerszego działania. A często nawet rzuca się taki argument po to żeby zniechęcić do robienia czegokolwiek, bo cały świat już taki zepsuty, że nic nie pomoże. Nie ma takiego obowiązku żeby wrażliwych na krzywdę ludzi musiało interesować wszystko. A tym bardziej w tym samym stopniu. Bo to niemożliwe. W drugą stronę jak najbardziej, bo są tacy, których obchodzi jedynie własne życie i własne interesy. Jak się komuś pomoże to nie znaczy, że już bierze się na siebie obowiązek pomagania też innym. To własna wola. Szprota pisze o kobietach i bardzo dobrze. To i tak bardzo dużo. Sens w tym wszystkim jest. Nawet jeśli od razu tego nie widać. Jedne zmiany są szybsze, a inne powolne i zajmują nawet wiele pokoleń.

    Polubienie

  9. „Dzieciobójstwo jest jedną z najbardziej potępianych zbrodni przez społeczeństwo. Ostatnio pokazała to sprawa matki małej Madzi. Co myślą ludzie, gdy to mężczyzna zabija niechciane i jeszcze nienarodzone dziecko, a także jego matkę? O tych przypadkach nie mówi się tak często i nie są one, aż tak napiętnowane, jak zbrodnie popełnione przez kobiety.”

    http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Tragiczny-final-romansu-w-pracy,wid,16008475,wiadomosc.html

    Nie wiem jeszcze jak do tego podejść. Ta myśl autorki artykułu na początku zrobiła na mnie wrażenie. Coś w tym jest. Podoba mi się, że sprawca w artykule został potępiony, autorka zastanawia się dlaczego ten morderca nie został napiętnowany tak samo jak dzieciobójczyni. Facet zabił kobietę żeby uniemożliwić narodziny dziecka i na pewno jest to straszne. Teraz sobie myślę, że rzeczywiście takich przypadków było w przeszłości więcej, ale głownie jako wzmianki. Więcej tylko w gazetach kryminalnych, na tematycznych stronach internetowych. Można mówić, że Waśniewska sama sobie nagłośniła sprawę, bo to też prawda. Ale to też nie jedyna sprawa. Jeśli chodzi o dzieciobójstwo to te tematy nienagłaśniane były w „zwykłych” mediach przynajmniej dzień, kilka. Zabijanie ciężarnych po to żeby pozbyć się dziecka nawet takiego kilkudniowego zainteresowania nie wywołuje. Ale może tylko sobie nie przypominam.

    Polubienie

      • Dlatego też napisałam, że nie wiem jak do tego podejść. Nie wiem w jaki sposób ocenić czy takie porównania są dobre i słuszne. Dla mnie chyba jednak nie. Przyrównanie do dzieciobójstwa to jakby taka sugestia, że to jest straszne ze względu na dziecko w brzuchu. Ja bym nie chciała porównywać, które morderstwo jest gorsze poprzez ocenienie ofiar w taki sposób (ta była w ciąży to jej śmierć jest automatycznie straszniejsza niż śmierć dziewczyny, która w ciąży nie była). To co się tyczy płodu nie jest uznawane przez prawo za morderstwo, więc to istotnie jest to tylko morderstwo na kobiecie.
        Tylko, że nie interesuje to również tych, którzy tak nie myślą.

        Również dlatego to o braku zainteresowania spodobało mi się. Jest w tym taki bunt. Pewnie niechcący, ale może być to skierowane jako zarzut do osób o określonych poglądach (bo przecież nie do tych ludzi, którzy nie uważają płodu za człowieka). Walczy się o prawa poczętych, a dlaczego nie piętnuje się mordercy kobiety ciężarnej? Dlaczego takiej sprawy się nie zauważa? Tutaj mamy przykład takiej kobiety, która urodzić chciała i została zabita. Trochę jest w tym kraju ludzi mówiących, że płód żyje na tej samej zasadzie co dzieci już urodzone, więc oni powinni uznać, że dziecko też zostało zabite przez tego faceta. Taka kobieta mogłaby być dla nich najgorszą możliwą ofiarą. Zdecydowała się urodzić dziecko i prawdopodobnie właśnie to obudziło w psycholu mordercze instynkty. A tymczasem wyśmieją, że źle wybrała faceta to ma za swoje. Ani kobieta ich nie obchodzi, ani straszny koniec płodu ich już nie interesuje. Niektórzy z obrońców poczętych, którzy dodatkowo są obrońcami tradycyjnej rodziny drżą, że zabita kobieta chciała rozwalić rodzinę faceta swoim zajściem w ciążę, a rodzinę trzeba chronić (bo wiadomo, że nie tylko przed gejami chroni się rodzinę, ale też przed kobietami, które tylko planują jak tutaj wykorzystać faceta i zajść w ciążę, facet zdradza, ale on winny nie jest, jest ofiarą podstępnej kochanki). Nie bez powodu kiedy ofiarą jest kobieta w ciąży to podejrzenie od razu pada na tego, kto zapłodnił (trochę takich morderstw już było). Często okazuje się, że słusznie.

        Polubienie

  10. Co do samego tematu „Co powinna ofiara” coś mi się przypomniało. Taka tam historyjka, może i wymyślona, ale zajrzałam i zdążyłam się zasmucić. Nawet nie tym, że kobieta wcale się gwałtem nie przejęła (albo udawała, że się nie przejęła), ale paroma komentarzami. Akurat miałam zły dzień.

    „Jeden z bywalców kawiarni od dawna miał oko na koleżankę mojej rozmówczyni. Ta, wiedząc, że mu się podoba, wdzięczyła się do niego, owszem, ale ciągle zostawiała dla drugich. Bawiła się nim. W końcu mężczyzna zaprosił ją na kawę w mieście. Zgodziła się, kawiarnie zmieniali trzy razy, zrobiło się późno. Gdy wracali, stanął na poboczu i zaczął ją całować.

    – Mówiła, że nie chciała niczego więcej, ale on wziął ją siłą. Potem odwiózł pod drzwi, pocałował w rękę i pojechał.

    Staruszka zamilkła na chwilę.

    – A wie pani, co do dzisiaj mnie dziwi?

    Pokręciłam głową.

    – Że ją ten gwałt nic a nic nie obszedł. Wie pani, czym była zmartwiona? Że bluzkę markową, strasznie drogą podarł. Bluzkę, rozumie pani??”

    http://natretne-mysli.blog.pl/2013/09/16/zgwalcona-czy-zaspokojona/

    Na dole w komentarzach rozważania w którym momencie kobieta ma jeszcze możliwość powiedzieć „nie” i o tym jaki gwałt jest zbrodnią. Co mnie zdziwiło pojawili się mężczyźni, którzy uważają, że jak kobieta chce pieszczot, zgadza się na macanki, dotyka faceta to powinna się godzić też na pełny stosunek. W Polsce jednak wielu nie ma świadomości, że ktoś może woleć po amerykańsku, w sensie pierwsza baza, druga baza, trzecia baza, czy jakoś podobnie albo stawiać na inny rodzaj spełnienia niż zwykły seks. Kobieta maca to w opinii niektórych powinna udostępnić pochwę, bo inaczej jest podła i męczy faceta. Złym gwałtem jest zdaniem jednego z komentatorów gwałt bez wcześniejszej zachęty ze strony kobiety „Czym inny jest brutalna penetracja kobiety bez żadnej z jej strony zachęty i tu przyznaję rację – to jest naprawdę straszna zbrodnia na kobiecie”.

    Polubienie

skomciaj mię