Harry Potter i Czara Goryczy

…czyli o JK Rowling i jej zmaganiach oraz znojach ze społecznością LGBT+, a tak naprawdę z sobą samą, gdyż ma ona ogromny talent do wkładania sobie kijka w szprychy.

Przypomnijmy, że dwa miesiące temu, w czerwcu, JK Rowling rozpętała masywną gównoburzę, nie umiejąc przyjąć do wiadomości, że nie wszystkie osoby, które menstruują, są kobietami i nie wszystkie kobiety mają menstruację. Pisarka kurczowo trzymała się tezy, że uznanie transkobiet przed tranzycją za po prostu kobiety ma przekreślać historię nierówności i przemocy, jakiej doświadczają miliardy kobiet na całym świecie. Tezę wsparła osobistym wyznaniem o doświadczonej przemocy domowej i seksualnej, dowodząc, że nieuznawanie równych praw dla osób transpłciowych jest w istocie feministyczne.

Od poglądów autorki odcięli się zarówno aktorzy grający w ekranizacjach jej książek, jak i współpracujący z agencją wydającą jej książki inni twórcy. Wahałabym się nazwać tę sytuację „skasowaniem”, które postrzegam jako całkowitą banicję z przestrzeni publicznej – to się nie wydarzyło. Z całą pewnością jednak na pisarkę spadło dużo zasłużonej krytyki, trochę niezasłużonej agresji i nie były to dla niej łatwe dni. Nie wykluczałabym, że podobnie jak Shapiro, podsycała ogień tej debaty, dorzucając kolejne komentarze i realizując jakże popularną po konserwatywnej stronie fantazję bohaterki walczącej samotnie o prawdę, piękno i dobro w coraz bardziej psującym się, postmodernistycznym świecie.

Z bardziej przedziwnych wrzutek pisarka.zrównała terapię hormonalną w trakcie tranzycji do tzw. terapii konwersyjnej.  Prawdopodobnie chciała zasugerować, że na tranzycję decydują się ci, którzy chcą uniknąć bycia niehetero i w ten sposób „korygują” sobie orientację. Bardzo kłamliwe i szkodliwe, prawdę powiedziawszy, brzmiące raczej jak wymysły Ordo Iuris czy innych agentur konserwatywnej międzynarodówki.

Nawiasem mówiąc, Rowling użyła nazwiska Roberta Galbraitha, twórcy terapii konwersyjnej, jako swojego pseudonimu w serii Cormoran Strike. Przypadek czy może dog whistle do konserwatywnych czytelników?

Przez długi czas zastanawiało mnie, czemu JK Rowling w ogóle upiera się być sojuszniczką progresywnej, walczącej o prawa człowieka strony, zamiast po prostu pozostać przy pisaniu książek. Tzn rozumiem, że dobrze sytuowanej, białej kobiecie, którą co chwila pytają o zdanie na różne tematy, może być ciężko nie mieć opinii na każdy temat i dopuścić do siebie myśl, że są takie obszary wiedzy, w których nie jest ekspertką. Widzimy to przecież i u rodzimych celebrytów, którzy zamiast poprzestawać na szarpaniu strun na estradzie czy wydzieraniu ze swej udręczonej duszy nabrzmiałych znaczeniami monologów na deskach tego czy tamtego teatru – mają opinię o wszystkim, od metod podróżowania z pieskiem cziłała po prognozy na temat pandemii. Życie jest dużo lepsze, gdy ich nie mają.

Natomiast przeoczyłam istotny fakt, że JK Rowling została w zeszłym roku laureatką nagrody „Ripple of Hope”  organizacji o pięknej nazwie ROBERT F. KENNEDY HUMAN RIGHTS. Nagroda jest przyznawana twórcom i liderom odpowiedzialnego biznesu za działania mające na celu zmianę społeczną w kierunku większej równości i respektowania praw człowieka. JK Rowling założyła fundację, która skupia się na odbieraniu dzieci opiece instytucjonalnej i umieszczaniu ich bądź w rodzinach biologicznych, bądź w jakiejś formie opieki rodzinnej. 

Działa na całym świecie, od Thaiti po Ukrainę i wydaje się być organizacją faktycznie dbającą o prawa najsłabszych, zarówno współpracując z rządami państw, na terenie których działa, by rozwiązywać problem niezaopiekowanych dzieci systemowo, jak i działając doraźnie. Jej działania wyglądają na skuteczne.

Powiem teraz coś radykalnego: nie uważam, by wyrażane przez JK Rowling poglądy przekreślały działalność jej fundacji. Ale nie traktowałabym tego rozdzielnie: fundacja Lumos pomaga i cis dzieiciakom, i trans dzieciakom, bez wyjątków. Z drugiej strony jednak osoba mająca ogromny wpływ na kulturę i pokolenia czytelników mówi wprost, że osoby transpłciowe nie powinny mieć pełni praw, prymitywnie sprowadzając płeć do genitaliów. Wbrew, że przypomnę, aktualnym ustaleniom nauki i wytycznym WHO.

Kerry Kennedy, prezeska organizacji Robert F. Kennedy Human Rights na początku sierpnia opublikowała oświadczenie wyrażające głęboki niepokój i niezgodę względem poglądów głoszonych przez laureatkę tej nagrody, JK Rowling.

Pomijając już absolutnie idiotyczny spór o binarność płci, Kerry wskazała jedną ważną rzecz: uznanie równych praw osób transpłciowych nijak nie przekreśla walki o prawa kobiet i uznanie, że przemoc ma płeć. Osoby transpłciowe doświadczają przemocy motywowanej mizoginią. To jest jedna rzecz.

Druga, która chodzi mi po głowie, odkąd śledzę tę sprawę: trwanie przy definiowaniu płci wyłącznie na podstawie genitaliów, uzasadniając to troską o przemilczenie wspólnoty kobiecych doświadczeń, jakimi jest systemowa dyskryminacja –- sprowadza kwestię przyczyn dyskryminacji i przemocy do biologii. 

A patriarchat nie bierze się z chuja.  Może się od niego zaczął, ale już od dawna nie bierze się z chuja.

Gdyby tak było, rozwiązanie byłoby proste. Bierze się z tego, co mamy w głowach.

Dziś rozniosła się wieść, że JK Rowling zwraca nagrodę. Po oświadczeniu Kerry Kennedy trudno było zrobić co innego, by zachować minimum godności.

Tzn można było jeszcze przeprosić, przyjąć do wiadomości ustalenia naukowe co do transpłciowości i przestać się odzywać w tym temacie.

No ale patrzymy realnie. JK Rowling przez dziesiątki lat popularności raczej nie bywa w sytuacjach, w których musi przyznać, że nie jest nieomylna.  Ta pacjentka nie rokuje. Jedyne, co możemy tu zrobić, to kontrować jej głupoty. Jej nie przekonamy, ale setki osób, które czytają jej tweety już może tak, więc warto.

Bo niezależnie od jej głupot łączy nas wiara w to, że dzięki przyjaciołom i bliskim uczynimy świat odrobinę lepszym i sprawiedliwszym, prawda?

Możesz mnie również posłuchać, jeśli wolisz, gdy szemrzę do uszka

skomciaj mię