Jest sobie na przykład dziewczynka, jeszcze w podstawówce. Przydarza jej się zostać (być może wielokrotną) ofiarą gwałtu od strony swoich nieletnich kuzynów, wskutek czego zachodzi w ciążę.
Albo: jest sobie kobieta, w moim wieku. W przeciwieństwie do mnie, bardzo pragnie zajść w ciążę. Poddaje się zabiegowi in vitro. Po kolejnej próbie – udaje się! Niestety – badania wykazują, że płód uszkodzony jest tak, że donoszenie ciąży będzie się wiązało z koniecznością oglądania śmierci noworodka. Zgłasza się więc po aborcję.
W obu przypadkach ich prawo do aborcji zostaje podważone. Witamy w Polsce, mamy rok 2014.
W sytuacji jedenastolatki udało się uzyskać zgodę sądu na zabieg. Sprawę skomentował niezawodny Tomasz T., szafując słowem gwałt jakby to były dropsy w promocji w osiedlowej „Małpce”:
Aborcja w niczym nie pomaga też dziewczynce. Ona do jednej strasznej traumy jaką jest gwałt dokonany przez kuzynów, będzie miała dodaną drugą jaką jest dla każdej kobiety aborcja. Wstrząs jaki ona wywołuje oddziałuje na całe dalsze życie kobiety, wpędza ją w depresję, niszczy jej psychikę. Jest ona zatem ponownym gwałtem na niewinnej osobie. Gwałtem, który nikomu, a już na pewno nie kobiecie, nie służy.
Nie życzę córce Terlikowskiego, by stawała przed podobnym rozstrzygnięciem, ale z tej wypowiedzi widać, jak fundamentalizm religijny ryje mózg. Bo tylko zryciem mózgu mogę usprawiedliwić tak kompletny brak współczucia dla dziecka, by zmuszać je do noszenia ciąży, porodu i połogu. Nawet dorosłej kobiety nie potrafiłabym do tego namawiać, a co dopiero dziewczynki z podstawówki.
Ostatecznie jednak przynajmniej to jedno udało się uzyskać: dziewczynka będzie miała zabieg.
Kobieta w moim wieku miała niestety mniej szczęścia, jeśli chodzi o jej prawa reprodukcyjne. Trafiła bowiem na profesora Chazana, który, choć w PRLu ciąże przerywał, po 1993 doznał przypływu sumienia i już nie przerywa. Informuje pacjentkę, że nikt w jego szpitalu nie przerwie i że nie poda jej (choć powinien) adresu lekarza, który przerwie. Zamiast tego podsuwa jej adresy hospicjów, czort wie, po co, skoro wiadomo, że noworodek umrze wkrótce po porodzie.
Już wiemy, że zgodnie z opinią rzeczniczki praw pacjenta Krystyny Barbary Kozłowskiej
naruszono prawo pacjentki do informacji o stanie zdrowia – w tym przypadku płodu – i jej prawo do zgłoszenia sprzeciwu od orzeczenia lub opinii lekarza. To ostatnie polegało na tym, że kobieta nie dostała ani od dyrektora Chazana, ani od lekarza prowadzącego jej ciążę dokumentu stwierdzającego, że uszkodzenie płodu jest ciężkie i nieodwracalne i jest wskazaniem do wykonania aborcji. Teraz na podstawie opinii RPP pacjentka może dochodzić zadośćuczynienia od szpitala.
Nadal bada się, czy Chazan mógł odmówić aborcji powołując się na klauzulę sumienia i czy miał obowiązek wskazać pacjentce inną placówkę, która wykona zalecany zabieg. Wiele wskazuje na to, że Chazan co najmniej nagiął prawo odmawiając wspomnianych świadczeń. Tak zwane sumienie było dla niego ważniejsze niż zmuszenie kobiety do trudów patologicznej ciąży, porodu i obserwacji, jak umiera jej ledwo narodzone, zdeformowane dziecko. Co więcej, jest spore podejrzenie, że w tym stanie zdrowia pacjentka więcej w ciążę nie zajdzie, było to jej piąta próba zapłodnienia z in vitro, a jej wiek nie daje podstaw do optymizmu. Wczesna aborcja mogłaby ją przed tym uchronić.
Kuriozalną w tej historii jest wypowiedź wiceministra sprawiedliwości, Królikowskiego, w piątkowej audycji Moniki Olejnik Kropka nad I. Stwierdza on, że o tym, do kogo po aborcję wiedzą przecież wszyscy, więc wybór Chazana był prowokacją. Oraz, że nie ma w konstytucji zapisu o państwie świeckim, jest tylko neutralność światopoglądowa, której klauzula sumienia nijak nie narusza, gdyż wolność sumienia jest tu wartością nadrzędną. No omal jak w tym rysunkowym żarcie o feministkach, co zapładniają się in vitro, by się następnie wyskrobać, na złość społeczeństwu. Serio, panie wiceministrze? Serio? Serio pan uważa, że nie mamy nic lepszego do roboty, tylko ryzykować brak aborcji w przypadku uszkodzonego płodu, bo dla fantazji pogrążenia Chazana tak strasznie lubimy chodzić w ciąży i przechodzić bolesne porody? I serio pan uważa, że zdrowie i życie pacjentki jest mniej ważne niż starcze urojenia, bo tym dla mnie jest sumienie religijnego fanatyka Chazana?
Ludzie, co nam się stało w państwo? Od 1993 stale obserwujemy powolne przesuwanie się dyskursu okołoaborcyjnego w prawo, ale to, co się dzieje wokół ostatnich historii, przechodzi ludzkie pojęcie. Nawet odradzająca się Partia Kobiet mówi ostrożnie „Nie uważamy, by aborcja była czymś dobrym”, dodając jednak, że decyzję pozostawiłaby ludziom, którzy się na nią decydują. Za chwilę zaczniemy się zastanawiać nad moralnymi aspektami antykoncepcji i masturbacji, na litość.
Aborcja to zabieg medyczny, który powinien być do 24 tygodnia rozwoju płodu świadczony kobiecie na jej żądanie. Nie ma w tym nic, co podlegałoby ocenom moralnym. Przestańmy mówić o niej otaczając ją obowiązkowym „oczywiście jest zła, ale”. Nie jest. W powyższych przypadkach aborcja była dobrem, źli zaś byli ludzie, którzy jej odmawiali.
PS mapa aborcyjna świata. Porównywalnie restrykcyjne prawo w Europie jest tylko w Irlandii i na Malcie. Jak widać, restrykcje dotykają głównie krajów rozwijających się, osobliwie z silnym wpływem kościelnym.