Może zacznę od tego, że właściwie nie oglądam telewizji. Głównie dlatego, że odbierałam telewizję publiczną. Zanim dekodery stały się dostępne dla w miarę masowego odbiorcy postanowiłam zrezygnować z telewizora i moje kontakty z TV odbywają się przeważnie u rodziców.
Bardzo kocham moich rodziców, ale nie da się ukryć, że są odpowiednimi widzami programów TVN, z zapałem śledzą mecze i seriale, tacie nie przeszkadza drewniane aktorstwo w Wydziale Śledczym, a mamie nieznośna reżyseria show typu Top Model. Któregoś zatem razu oberwałam Kuchennymi Rewolucjami w pysk. Ludzie, którzy na czas nie uciekną przed TVNem dostają to, na co zasłużyli.
No więc jeśli mówić o moim stosunku do Magdy Gessler, to nie, nie ma ona mojej sympatii. Ja rozumiem, że to taka formuła, że ona się zjawia w jakiejś restauracji i mówi właścicielom, co robią źle, ale po pierwsze nienawidzę faszyzmu kulinarnego i drożdży przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a po drugie, w jej postawie nie ma troski, tylko wzgarda. No umówmy się, opryskliwe babsko latające po kuchni z rozwianym (skądinąd niebrzydkim) włosem to nie jest to, co robi mi dobrze. Mogę tylko zgadywać, dlaczego robi dobrze widzom TVNu.
Tak czy inaczej, bohaterkę programu lubi się dość trudno. Nie ułatwia nam tego zresztą sama pani Magda, strzelając sobie PRowo w stopę wypowiedziami o wegetarianach „Wegetarianizm traktuję jako rodzaj inwalidztwa” i promowaniem dań z Foie Gras. Tu disklajmer: jestem mięsożerna. Ale nawet tak zakamieniała mięsożerczyni jak ja nie tknie gęsiej wątróbki. Nawet moje łakomstwo ma swoje granice.
EDIT: okazuje się, że i ja, i Fundacja Viva poczyniliśmy risercz, który można tylko określić jako ziemkiewiczowski, za co serdecznie przepraszam. Na fbścianie Magdy Gessler pojawiło się oświadczenie, zaprzeczające promocji foie gras: Magda Gessler pozyskuje wątrobę z naturalnej hodowli jesiennej gęsi owsianej, zaś przymusowemu tuczowi stanowczo się sprzeciwia.
Zanim (11 lat temu) powstała Fundacja Viva byłam w Polsce pierwszą promotorką gęsi z hodowli ekologicznej, która sprzeciwiła się barbarzyńskiej metodzie przymusowego tuczu, opisanej przez Fundację Viva. Tym bardziej dziwi mnie, że Fundacja walcząca o to samo co ja, czyli o etyczne traktowanie zwierząt jest przeciwko mnie, czyli przeciwko sobie. Żałuję, że Fundacja Viva pokazuje tylko kawałek prawdy dotyczącej foie gras, którego nigdy nie propagowałam.
Niemniej Fundacja Viva!, wobec której mam mieszane uczucia ze względu na kampanię „I kto tu jest suką” postanowiła zaprotestować przeciw promowaniu Foie Gras przez Magdę Gessler.
Sprzeciwiamy się promowaniu Foie Gras, które jest daniem sporządzonym z niewyobrażalnego bólu i cierpienia milionów ptaków rocznie. Promowanie i sprzedawanie dań, które zawierają Foie Gras jest zachęcaniem do znęcania się nad zwierzętami.
…obwieszcza fundacja i słusznie.
Fundacja wywiesiła również plakat promujący tę kampanię społeczną
na swoim fanpejczu na fejsbuniu. Fejsbukowiczom o mocnych nerwach polecam lekturę komentarzy.
Znaczy, w sumie można sobie powiedzieć: „najmniejsze zdziwienie świata”, takie komentarze na fanowskiej stronie fundacji, która w swoich kampaniach przedkłada zwierzęta nad ludzi…
[z drugiej strony, jak widzę w sieci takie głupoty, naprawdę wolę stanąć po stronie zwierząt, choć to dzięki ludziom mnie czytacie]
…i tym samym, broniąc praw zwierząt wali w kobiety i jedzie ejdżyzmem („I kto tu jest suką”, pyta fundacja pokazując starszą kobietę zamachującą się na pieska; jakoś nawet z doniesień prasowych widać, że nie jest to grupa, w której przemoc wobec zwierząt jest dominująca; pisał zresztą o tym ^michio). Nic więc zaskakującego, że w wypowiedziach fanów fundacji, widocznie przyzwyczajonych już z poprzednich kampanii do dyskryminacji pojawiały się narracje klasistowskie „prostaczka i chamka”, seksistowskie „suka”, „szmata” i wreszcie – dotyczące jej sylwetki „Od nadmiaru tluszczu ta baba cierpi na katarakte mozgowa!”.
Jak widzimy, p. Gessler istotnie ma nadwagę. Wiemy też, że w naszej kulturze wobec osób z wysokim BMI prezentowane są dwie postawy: albo twierdzimy, że kochanego ciałka nigdy za dużo, albo tłuczemy obleśnych grubasów za rozlazłość i nieestetyczność. Brakuje podejścia z cyklu „prawda lerzy po środku„: przy odpowiednio wysokim BMI zaczynają się problemy zdrowotne, więc o sylwetkę warto dbać. Fun fact, dieta wegetariańska nie ma specjalnie przełożenia na sylwetkę: spośród znajomych mi kilkunastorga wegetarian i wegan są osoby zarówno bardzo szczupłe, jak i mocno zakrąglone.
Dodam, że w nas, kobiety, tłuczenie grubasów trafia bardziej. Z mojej perspektywy: dorastałam w najntinsach, za czasów Kate Moss i naprawdę od strony i bliskich, i mass mediów odbierałam przekaz, że co ładne, to szczupłe, a co szczupłe, to na granicy wychudzenia. Nie umiem ocenić, na ile to się przesunęło w mojej głowie, a na ile w mejstrimie, ale mam wrażenie, że krągłość jednak jest teraz bardziej akceptowana niż 20 lat temu. Co nie zmienia faktu, że grubaski nadal się zawstydza, nadal wbija się w nie przekonanie, że muszą być szczupłe nie dla zdrowia, lecz by się podobać, że słowa „jesteś gruba” wbijają w dużo większe poczucie winy niż „jesteś gruby”.
Bo za tym wszystkim idzie „mogłabyś się zmienić, gdybyś tylko chciała, nie chudniesz, bo jesteś leniwa i niezdyscyplinowana”, idzie cała narracja o potrzebie bycia piękną i pracowitą, bo inaczej, nie wiem, chyba najgorsze czyli nikt nas nie zechce.
A potem robi się tak jak ze mną, że przy BMI 15 wydawałam się sobie za gruba w udach, a teraz z kolei dopiero parę tygodni temu uświadomiłam sobie, jak dużą mam nadwagę: z lęku przed tłuczeniem grubasków, poza bardzo skrajnymi przypadkami, w ogóle nie widzę ludzkiej sylwetki jako wpasowanej w tabelę wagową. Nadwagę p.Gessler zauważyłam dopiero po komentarzach internautów.
Szkoda, że użyli jej do napiętnowania czegoś, co stanowczo napiętnowania wymagało.
Edit: o sprawie napisała też ^ameba, zachęcam do lektury.