Dorotka u króla gnomów

Zsiadam z roweru pod sklepem Lewiatan, osiedlowy sklepik, w miarę znajome gęby, to go nie przypinam; wchodzę do sklepu po fajki. Przede mną w kolejce prawdziwy kolarz, istny król gnomów: lajkrowe majty z pieluchą, wysmarowane mitenki i fikuśny kask z lidla. Tak, wiem, wyśmiewam ciuchy i styl jeżdżenia, do którego mi nic, poza tym, że zupełnie nie w moim guście oraz, być może, dlatego, że utrwala stereotyp rowerzysty jako wyczynowego sportowca. Kolarz jest solennie rumiany i tchnący browarem oraz nabywa kolejny. Ja te fajki. On się wraca, bo jeszcze chce kupić coś słodkiego, zagląda mi przez ramię i płacze: -Pani pali? To bardzo niedobrze. Lepiej się napić niż palić.

Nienawidzę tych porównań, niedobrze jest pić, niedobrze jest palić, flejmy pomiędzy pijącymi a palącymi są takie daremne. Skończyło się na zimnym „Pytałam pana o zdanie?”, ale – co za wariactwo –  kolarz po browarze wie, co jest dla mnie lepsze.

A co nowego, Bolanda welcomes you and wishes a nice day. Nie pierwsza to sytuacja, gdy jakiś obcy facet spogląda na moje zakupy i komentuje, że palenie jest szkodliwe. Człowieku, ja wiem, że mam metr pięćdziesiąt wzrostu i łagodny wzrok krótkowidza, ale to naprawdę nie powód, by pouczać ponadtrzydziestoletnią obcą babę. I ten święty obuż, gdy zamiast podziękować za (jakże przecież słuszną, nigdy nie przeczyłam, że palenie szkodzi) troskę daję do zrozumienia, że jest ona przeze mnie niemile widziana. Wnioskuję z tego, że nadal przywykliśmy do myśli, że możemy ludziom wtykać nosy w koszyki z zakupami, w sypialnie, w komórki, w garnki i WIEDZIEĆ LEPIEJ, CO DLA NICH DOBRE. Oraz oceniać z poczuciem, że jest się lepszym, bo samemu to by się nigdy w ten sposób.

Nie jestem wolna od takich ocen. Chcę jednak pamiętać, że ocenianie czyjegoś życia bez chodzenia w jej butach jest słabe. Przytoczyłam sytuację bardzo powierzchowną i codzienną, ale przecież taka narracja pojawia się także, gdy oceniamy inne zjawiska.

Jakiś czas temu na zaprzyjaźnionym forum, przy okazji dyskusji o nastoletniej e-prostytucji, natknęłam się na zdanie ‎typu: „Prostytuuje się taka, co to na jakiś sposób lubi. Sorry, ale nie robią tego z głodu. Kompletnie się nie szanują”.

Zjawisko, z tego, co udało mi się ustalić, nie jest zbadane. Wiemy o galeriankach. Wiemy także, że nietrudno znaleźć czat czy inny serwis, na którym za uzupełnienie pre-paidowego konta można otrzymać nagie foty czy filmiki nastolatek. Możemy, bazując na bardzo wyrywkowych danych o dziecięcej prostytucji zakładać, że czynnikami, które budują to zjawisko są:

– ubóstwo rodzin,
– patologiczne stosunki w tym przemoc domowa, alkoholizm, narkomania i zanik więzi rodzinnych,
– rozchwiany system wartości – mieć znaczy o wiele więcej niż być,
– fałszywie rozumiana nowoczesność,
– niedostatek edukacji, w tym przede wszystkim brak edukacji dotyczącej seksualności człowieka w szkołach.

(Katarzyna Kądziela)

Nie mamy jednak badań dotyczących na przykład kwestii rozdziału cyberseksu od spotkań offline: na ile flirty na czatach i słanie nagich zdjęć przeradza się w późniejsze, realne spotkania. Nie bardzo też wiem, co p. Katarzyna Kądziela ma na myśli wspominając o „fałszywie rozumianej nowoczesności” i „rozchwianym systemie wartości”. Zakładam, że chodzi tutaj o sytuację, w której nie tyle mieć znaczy więcej niż być (bo jeśli połączymy to z rodziną o niewielkim dochodzie, to narracja o wartościach mieć czy być jest arogancka), co sposobem na akceptację grupy rówieśniczej jest pewne minimum materialne. Co nie jest niczym nowym. Fałszywie rozumianej nowoczesności rozszyfrować jednak nie mogę: czy chodzi tutaj o mniej pruderyjne podejście do erotyki? To faktycznie w połączeniu z dość nieuporządkowaną wiedzą o własnej seksualności może dać smutne efekty. Czy  też może o lgnięcie do znajdowania znajomości on-line? Mam nadzieję, że nie, bo to bardzo dobry sposób znajdowania i podtrzymywania znajomości.

W każdym razie zestaw rodzina o względnie niewysokim statusie, pewien rodzaj emocjonalnego sieroctwa i słabe rozeznanie we własnej seksualności na pewno można postawić jako tezy w takich badaniach, jeśli kiedyś zostaną przeprowadzone. Dodałabym do tego jako silny czynnik sprzyjający powstaniu zjawiska presję grupy rówieśniczej. Tak, trochę nienawidzę gimnazjów za to, że często wyrywają trzynastolatka z poznanej grupy, by wbić go w inną, człowieka w naprawdę najgłupszym, najtrudniejszym wieku do znajdowania sposobów na akceptację rówieśników.

Zakładam, że w każdym razie nie mamy do czynienia z sytuacją „prostytuuje się, bo lubi”. O ile w przypadku dorosłych bardzo niechętnie i z dużą dozą marginesu dopuszczam możliwość, że to wybór zawodu, posiłkując się zdaniem Teresy Oleszczuk

[…ale nadal mam wątpliwości: mam wrażenie, że to jednak kultura zanadto sprzyja uprzedmiotowieniu cielesności i zbyt łatwo się to wdrukowuje, zwłaszcza nam, kobietom, codziennie oglądającym kolejne dzieła mistrzów oświetlenia i photoshopa. Prostytutka jest nadal ofiarą sytuacji: ekonomicznej – bo jednak większość dorosłych prostytutek to kobiety o niskim statusie materialnym i społecznej – w której nadal bardziej opłacalnym jest skorzystanie z usług prostytutki niż wynegocjowanie satysfakcjonującego seksu z partnerką/ partnerkami]

… o tyle w przypadku nieletnich uważam, że ta kwestia nie podlega jeszcze świadomemu wyborowi. Jest to uwikłanie w potrzebę sprostania wymogom grupy, czyli starą jak świat walkę o akceptację.

Idąc dalej, można się zastanawiać, na ile rzeczona potrzeba akceptacji jest w pierwszej kolejności zaspokajana w domu. Moim zdaniem – nie jest, bo nastolatek w tym wieku, jakkolwiek znajduje głównie pod wpływem rówieśników, nadal potrzebuje zdrowych i bliskich relacji z domownikami (innymi słowy czas na dramatyczne pytanie GDZIE BYLI RODZICE).

„Kompletnie się nie szanują”, srsly, powiedział chłopak, który korzysta z serwisów porno: ciekawe, czy o modelkach/ aktorkach porno też ma takie zdanie. I jak bardzo mu to pomaga skończyć w skarpetkę.

12 uwag do wpisu “Dorotka u króla gnomów

  1. Mnie zwisa obojetnym kalafiorem kto i w czym jezdzi.
    Sama popylam na sportowo, choc bez pieluchy, bo dojazd z domu do pracy powoduje, ze jestem spocona jak szczur i smierdze, wiec i tak musze sie przebrac i umyc. Jest mi wygodniej w rybaczkach od dresu i sportowej gorze niz w sukienusi i pantofelkach. [to tak zupelnie na marginesie]
    Myślę sobie, że kontrola zachowań bliźnich jest niejako naturalnym sposobem życia w stadzie. Żadamy od nich, zeby zachowywali sie tak, jak uwazamy za sluszne, dostosowali sie do norm i zebysmy wiedzieli czego oczekiwac.
    W przypadku facetow dochodzi jeszcze patriarchalne przekonanie, ze ma on prawo zwrocic kobiecie uwage niejako z racji samego faktu, ze wie sie lepiej bo jest sie mezczyzna.
    Gdy widze tlusta matke kupujaca tlustemu dzieciakowi wory chipsow, slodyczy i hektolitry syfocoli, mam ochote wrzeszczec „co ty debilko robisz temu dzieciakowi?!”, ale zamykam dziob, bo nie czuje sie uprawniona do komentarza.

    „„Kompletnie się nie szanują”, srsly, powiedział chłopak, który korzysta z serwisów porno: ciekawe, czy o modelkach/ aktorkach porno też ma takie zdanie. I jak bardzo mu to pomaga skończyć w skarpetkę.”
    Oczywiscie ze ma takie zdanie. On sie nad tym nie zastanawia – dla niego taka osoba to kurwa, stworzona dla jego przyjemnosci, o ktorej zapomni w 5 sekund po wytrysku.
    Dla kolesia, ktory zatrzymuje sie przy biednej dziewczynie z Moldawii czy Ukrainy i spuszcza sie w nia bez gumy (bo tak lubi) ta dziewczyna sie nie liczy. Niewazne, ze sprzedal ja kolega z klasy, ze stojac na mroze w mini musi zarobic na utrzymanie chorego dziecka.. Ona z pewnoscia to lubi, bo gdyby nie lubila, to by tego nie robila.

    Oczywiscie nasz chlopak w zyciu nie zadal by sie z taka sucza. Przeciez jego zona musi-byc-dziewica-do-slubu, a po slubie uzyskac po jednym razie z nim skilla kochanki znajacej wszystkie pozycje hinduskich reliefow.

    Polubienie

  2. Aż mi się przypomniała jedna sytuacja. Rozmawiam z przyjaciółką w tramwaju na temat schizofrenii i zaburzeń psychotycznych. Doczepia się facet z tekstem „jak wy możecie tak publicznie, takich ludzi zamyka się z zakładach” (nie pytaj, o co chodziło). Niestety, facet uciekł, zanim zdołałam go zabić. Akurat mijał miesiąc, od kiedy mój przyjaciel-schizofrenik popełnił samobójstwo.

    Polubienie

  3. #facepalm odnośnie komentów na plusie. Z poważnego choć trochę miszmaszowego tekstu wyłapali tylko tę nieszczęsną skarpetkę, co do której przyznaję że nie mam zielonego pojęcia ossochozi.
    Natomiast co do prostytutek, nastoletnich czy nie, być może istnieją takie, co to lubią, choć osobiście wątpię. Generalnie jednak główny temat to sfera ekonomiczna, bez względu na to, czy mówimy tu o Białorusince wystającej przy ekspresówce by mieć co jeść, czy gimnazjalistce, która nie ma na nowy telefon. Dodam więcej – to podobna skala problemu, gdyż jeżeli dana osoba nie głoduje i nie chwyta się wszystkiego by przeżyć, to zaspokojenie potrzeb społecznych – zwłaszcza dla dzieciaka w okresie dojrzewania jest kolejnym być albo nie być. Łatwo „dorosłym” wydymać wargi w pogardzie i mówić „jak mnie nie stać na ajfona to go nie mam i już, gópie gówniarstwo tego nie rozumie”. Tymczasem wśród dzieciaków jak nie masz tego co inni, to ciebie nie ma.
    Co do gostka fapającego do porno, Szpro, poważnie sądzisz, że on cokolwiek myśli na temat biorących w nim udział aktorek? Czy w ogóle dostrzega, że są to żywe istoty, mające jakiś zestaw współrzędnych czasoprzestrzennych? Nie, co ty, to tylko film, równie dobrze mogłyby być generowane komputerowo. One nie istnieją. A jeśli istnieją to tak, nie szanują się gupie k*y.

    Polubienie

  4. @nowokaina: wspominałaś o tym przyjacielu w innej części internetów. Co za buc, co za tępy buc…

    @Jiima:

    To podobna skala problemu, gdyż jeżeli dana osoba nie głoduje i nie chwyta się wszystkiego by przeżyć, to zaspokojenie potrzeb społecznych – zwłaszcza dla dzieciaka w okresie dojrzewania jest kolejnym być albo nie być.

    . Otóż to, dopowiedziałoś, co i mnie się kołatało po głowie.

    Co do gostka fapającego do porno, Szpro, poważnie sądzisz, że on cokolwiek myśli na temat biorących w nim udział aktorek? Czy w ogóle dostrzega, że są to żywe istoty, mające jakiś zestaw współrzędnych czasoprzestrzennych?

    A to zależy. Ten zacytowany, jak sądzę, niekoniecznie, upieram się jednak, że istnieją pornofile, którzy owszem, widzą aktorkę porno jako żywą istotę.

    Polubienie

  5. @Szprota
    #comingout – tja, natenpszykład ja. Ale ja też nie uważam, że prostytutki „się kompletnie nie szanują”. Zwłaszcza, że w swojej dziwnej linii życia spotkałom i prostytutkę i tancerkę erotyczną (żadną nie w miejscu i sytuacji w której można byłoby oczekiwać spotkania z takowymi) i trochę się nasłuchałom na tematy ich szacunku do siebie i tak dalej. Galerianki nie spotkałom, ale moja rozbudowana jednostka centralna pozwala na wykonanie pewnych ekstrapolacji.
    Przy okazji, nie dostaję małpiego rozumu na słowo „seks”, dla mnie to taka sama aktywność jak każda inna, bez względu na konfigurację (o ile wszyscy się zgadzają na udział), więc może dlatego nie widzę Straszliwego Upadku sex-workers. Za to widzę Straszliwy Upadek ludzi którzy zarabiają na życie zabijaniem, ale to tylko dowodzi tego, że jestem dziwne.

    Polubienie

  6. Hm. Moim zdaniem, popełniasz pewien błąd (częsty; żeby daleko nie szukać – mnie także się to zdarza) – przypisujesz automatycznie reszcie świata podobną sobie wrażliwość/psychikę/podejście do życia/whatever. Pomijasz mianowicie w powyższej wypowiedzi istnienie dziewcząt i kobiet, które uważają prostytucję za dobry biznes, do którego nie trzeba żadnych specjalnych umiejętności, a na którym można bezwysiłkowo sporo zarobić. Nie przeczę, z mojego punktu widzenia również nie jest to podejście hm, normalne – niemniej istnieje. A w myśl tego podejścia Ty czy ja jesteśmy frajerkami, nie korzystając z łatwo dostępnego źródła forsy. Zastanawia mnie także w tym kontekście jedna kwestia – czy gdyby zawód prostytutki nie „cieszył się” powszechnym społecznym potępieniem i wzgardą, a traktowany był jako jeden z wielu, czy wówczas nie byłoby także znacznie mniej dziewcząt (tych wrażliwych) lądujących u psychologa z powodu swojej przeszłości w tym biznesie? Oczywiście, to temat rzeka (normy moralne, społeczne itp.), a eksperymentu raczej nikt nie wykona, bo nie ma społeczeństwa próbnego; ot, tak tylko się zastanawiam. Dobranoc.

    Polubienie

  7. Fajnie, ze zachaczylas temat e-seksu. I moge odpowiedziec na kilka Twoich pytan.
    Ile takich „sesji” online konczy sie soptkaniem na zywo? Malo. Tez mnie to zdziwilo, ale facetow interesuje przede wszystkim e-seks. Bywa, ze boja sie spotkac oko w oko.
    Po drugie: co innego siedzenie przed kamerka na youpornie, co innego siedzenie przed kamerka dla konkretnego kolesia. Bo oni w tym drugim przypadku pochlebiaja sobie, ze maja WYLACZNOSC.
    Po trzecie: razem z seksualnoscia kolesie wylewaja do internetu kupe innych intymnych wyznan: smierc wujka, problemy z trawka. Zjawisko warte zanalizowania.
    Po czwarte: czemu rozbieramy sie przed kamera? Ano moze niekoniecznie, bo problemy i patologiczna rodzina, tylko szukanie nowych ekspresji seksualnosci, chec zainteresowania kogos soba, budowanie przekonania o wlasnej atrakcyjnosci seksualnej. Kazdy ma swoj fetysz, Droga Szproto. Zle sie dzieje jednak, bo „wyczyny” przed kamerka klasyfikuja cie w tym samym przedziale jak osoby robiace to dla pieniedzy. Czyli wpisuja w schemat kobiety dajacej przyjemnosc mezczyznie (i czerpiacej z samego dawania przyjemnosc).
    Apel: NIE MIESZAJMY wysylania sobie nagich zdjec i filmikow z galeriankami! Rosol i pasztet to nie ta sama potrawa. A o e-seksie warto pisac. Zwlaszcza gdy ktos ma tak doskonaly styl, jak Nasza Droga Blogerka:)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Jiima Anuluj pisanie odpowiedzi