Adam Szejnfeld i Kobiety

Zgodnie z info na stronie http://kobiecastronazycia.pl/

Poseł Adam Szejnfeld złożył akces do Parlamentarnego Zespołu Kobiet. Poseł od lat zajmuje się problematyką statusu kobiet w nowoczesnym społeczeństwie, szczególnie w gospodarce, jest zwolennikiem wyrównywania szans kobiet i mężczyzn, przekonuje też kobiety, że mają fantastyczny potencjał, by odnosić sukcesy w każdej dziedzinie życia publicznego i prywatnego. Dlatego 12 lat temu założył internetową stronę www na ten temat, organizuje ogólnopolskie oraz regionalne i lokalne konferencje, tworzy kluby kobiet. Współpracuje również z organizacjami kobiecymi, np. z Europejską Unią Kobiet. Poseł Adam Szejnfeld jest też członkiem kapituł kilku konkursów, np. „Bizneswoman Roku” programu Sukces Pisany Szminką oraz “Jestem szefową”.

To bardzo dobra wiadomość, że w świecie, w którym kwestia parytetów nadal jest przedmiotem dobrotliwych kpinek o kobietach w kopalniach, znalazł się mężczyzna, który widzi potrzebę większego uczestnictwa kobiet w życiu publicznym i daje im swoje wsparcie. Nawet jeśli to wsparcie ogranicza się tylko do przedsiębiorczości i pomija te kobiety, które nie widzą się w świecie biznesu. Nie można mieć wszystkiego.

Akces jednak został odrzucony i pan Adam Szejnfeld poczuł się wykluczony.
Jak czytamy w wywiadzie na stronie http://kobiety.szejnfeld.pl/?p=913

Działam na rzecz równości kobiet w życiu publicznym, szczególnie w biznesie od kilkunastu lat. Uznałem więc, ze moja wiedza i doświadczenie może się przydać (…) uważam, że jeżeli kobiety chcą załatwiać swoje sprawy w swoim gronie, to będą miały mniejsze szanse, bo społeczeństwo składa się z kobiet i mężczyzn, czyli z dwóch płci. Powinniśmy ze sobą współpracować na rzecz realizacji wspólnych idei. (…) Sądzę, że wielu posłów czy senatorów powinno mieć możliwość wstąpić do Parlamentarnej Grupy Kobiet i wraz z nimi pracować. Ale jak panie będą chciały same, czyli we własnym towarzystwie, załatwiać swoje sprawy, to – moim zdaniem – nie będzie to służyło wspieraniu ich roli i statusu w społeczeństwie. Będzie też powielaniem i utrwalaniem stereotypu podziału ról, na te, które są przynależne kobietom i na te, które są cechą mężczyzn. Ale każdy ma prawo do swojego poglądu.

Na mój nos to nikt nie podważa kompetencji pana Adama, tylko wykazał on mansplaining w stanie czystym i został, słusznie zresztą, nieco za to zbesztany. Jego akces do tego ugrupowania wydaje się bowiem niczym innym jak próbą powiedzenia „kobietki, ale to nie na wasze główki, ja wam jednak pokażę, jak się zorganizować”. Odmowa nie ma nic wspólnego z chęcią utrwalenia stereotypu podziału ról (o jakim zresztą tradycyjnym stereotypie możemy mówić względem grupy przedsiębiorczych kobiet obecnych w życiu publicznym?), lecz komunikatem, że ależ proszę pana, my mamy głowy na karkach, nam naprawdę nie trzeba mówić, co mamy robić, doskonale to wiemy.

No i brak obecności w Parlamentarnej Grupie Kobiet nie wyklucza przecież współpracy. Czy może jednak wyklucza? Zwróćmy uwagę na pewien dąs i przekąs, z jakim pan Adam komentuje „skoro panie chcą same… w swoim gronie…”; na koniec wywiadu wręcz wypuszcza z siebie symetrycznego bon-mota „Oczekiwałbym jednak, by to panie pierwsze zerwały ze stereotypami, które próbują zwalczać”.

Mnie to brzmi jak: „niewdzięcznice, ja im pokazałem drogę, poniosłem im kaganiec oświaty, a one co, zamykają mi drzwi przed nosem i mówią, że nie potrzebujemy”. I wiecie co, trochę tak jest, trochę faktycznie mamy tu elegancki dyg „pan już zrobił swoje i pan może odejść”.

[i czemu właściwie to panie mają być pierwsze, przecież chyba nie dlatego, że kobiety mają pierwszeństwo?]

Bo właściwie jedyne, co może zrobić mężczyzna, który przysłużył się sprawie kobiecej, to z odpowiedniej odległości ocenić, czy pomoc była skuteczna. I jeśli tak – nie pchać się tam, gdzie go nie proszą.

Zbyt często mamy tu takich, którzy jednak się pchają bez grzecznego pytania o akces i decydują za nas. Myślę, że pan Adam Szejnfeld to rozumie, jeśli zależy mu na współpracy tak, jak deklaruje.

25 uwag do wpisu “Adam Szejnfeld i Kobiety

  1. good. Nie słyszałam o tej historii, ale masz rację – pan poseł strzela foszka, bo go nie przyjęli na honorową kobietę, a przecież ma zasługi i doświadczenie, i na bank mógłby pokierować zespołem. A teraz chodzi i wylewa butthurt, że są kluby do których dżentelmena nie wpuścili.
    Nie wiem, czy jedyne, co zasłużony dla sprawy feministycznej facet może, to patrzeć z dala (to mi się jakoś skojarzyło z rodzicem patrzącym, jak wreszcie dziecię odjeżdża samodzielnie na trójkołowcu, ale nie wykluczam, że ten cały protekcjonalny wydźwięk jest w moim eye of beholder), raczej sądzę, że w zależności od tego, komu i jak pomagał, może być partnerem czy współpracownikiem, ale to wszystko zależy od zbyt wielu kontekstowych szczegółów, że nie widzę sensu wymyślania konkretnych scenariuszów. Anyway, dobra nocia.

    Polubienie

  2. Tępy antyfeminista jest smutny że go nie przyjęli do zespołu kobiet, no wzruszające.
    „Mansplaining”, ech, przydałby się jakiś feministyczny i ogólnie lewicowy wokabularz en-pl.

    Polubienie

  3. Jak już pisałem na blipie, tak zaprezentowany butthurt generalnie falsyfikuje dobre intencje pana posła. Ale obserwacja że jak same w swoim towarzystwie to nie będzie służyło – jest piarowo całkiem słuszna.

    Polubienie

  4. Szprotu moja miła, skąd pomysł że sugeruję że nie umieją. Piarowy fakap zespołu wyłącznie kobiet zajmujących się równouprawnieniem kobiet jest tylko nieco mniejszy od fakapu zespołu wyłącznie mężczyzn w tym temacie. Ludność masowa nie jest tak światła jak byśmy chcieli i logiczne argumenty zamiast piarowych sztuczek nie gwarantują w starciu z nią sukcesu.

    Polubienie

  5. @Naima: „Nie wiem, czy jedyne, co zasłużony dla sprawy feministycznej facet może, to patrzeć z dala (to mi się jakoś skojarzyło z rodzicem patrzącym, jak wreszcie dziecię odjeżdża samodzielnie na trójkołowcu, ale nie wykluczam, że ten cały protekcjonalny wydźwięk jest w moim eye of beholder)”

    No ja to właśnie widzę inaczej. Kiedyś też mi się wydawało, że istnieje coś takiego jak feminista i że nawet jestem jednym z nich. Ale to tak jak ileś tam lat temu z fizyką. Kobieta jak chciała mogła się interesować, ale fizyczką (panią fizyk, prawda) nie mogła. Bo nie (minus jakieś tam genialne wyjątki). I nie chodzi o jakąś zemstę, to jest trudność obiektywna. Nawet jeśli sobie feminizm przemianujemy na „obalanie patriarchatu” to po prostu dla mężczyzn w tym przedsięwzięciu nie ma czynnej roli, która służyłaby sprawie (a nie działaczowi). No wszystkie posterunki obsadzone i co nam pan zrobi.

    Polubienie

  6. @mruwnica Nie widzisz tutaj małego problemu pod tytułem Parlamentarny Zespół Rzydów do zwalczania atysemityzmu w Polsce, dziękujący gojom z współudział. To nadal może świetnie działać, tylko czy na wszystkich.

    Polubienie

  7. @Gregolec
    Się zdecyduj czy psioczysz na ciemny lud czy sam uważasz, że dyskryminowani są mniej obiektywni niż uprzywilejowaniu.

    @inzmru
    Właśnie brakuje ciągle ludzi na posterunki, jedyny problem to żeby uprzywilejowani nie wykorzystywali swojej męskości/białości/itp. do zagłuszania głosu samych zainteresowanych. Ale również kobietom feministkom zdarza się przejechać na swoim uprzywilejowaniu i również kobiety mizoginki udają feministki. I jest Hugo Schwyzer i jest Thomas Macaulay Millar, itd.
    I czy trzeba być biedakiem żeby być socjalistą.

    Polubienie

  8. No i 100% racji pani redaktor. Ja tu widzę też jeszcze, oprócz mainsplainingu, ewidentny przykład narcyza, który zrobił sobie na kobietach karierę (i te zdjęcia posła otoczonego wianuszkiem pięknych niewiast, i te cytaty, i Szejnfeld wśród wdzęcznych pań, i jakieś zdupy konkursy, przecież to jedzie ściemą na kilometr, bo przecież nie o kobiety chodzi na kobiecejstroniezycia.pl, a o posła Sz. przede wszystkim). I nic dziwnego, że i teraz posłanki mogły poczuć się potraktowane instrumentalnie. No i jeszcze butthurt na dyskryminację mężczyzn, i wogle kobiety same siebie dyskryminują, jak tylko postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Śmierdzący bąk zamiast deklaracji „szanuję ich decyzję i będę działał na rzecz kobiet w innych grupach parlamentarnych”. Ratunku co za burak.

    @inżmru
    „No ja to właśnie widzę inaczej. Kiedyś też mi się wydawało, że istnieje coś takiego jak feminista i że nawet jestem jednym z nich. Ale to tak jak ileś tam lat temu z fizyką. Kobieta jak chciała mogła się interesować, ale fizyczką (panią fizyk, prawda) nie mogła. Bo nie (minus jakieś tam genialne wyjątki). I nie chodzi o jakąś zemstę, to jest trudność obiektywna. Nawet jeśli sobie feminizm przemianujemy na “obalanie patriarchatu” to po prostu dla mężczyzn w tym przedsięwzięciu nie ma czynnej roli, która służyłaby sprawie (a nie działaczowi). No wszystkie posterunki obsadzone i co nam pan zrobi.”

    Acotozapierdolenie. Jakto nie ma miejsca, niech idzie i się organizuje i niech walczy o urlopy ojcowskie albo coś, niech przeorywa umysły swych współpłciowych, niech promuje postawę „to wstyd nie prać sobie skarpetek”. Feminista nie ma „pomagać kobietom”, tylko mężczyznom. Wewnątrz męskich głów jest teraz więcej do zrobienia niż wewnątrz kobiecych. Ale może się mylę?

    Polubienie

  9. Na początku miałem wątpliwości czy opisywana sytuacja jest naprawdę tak kuriozalna, bo nie lubię źle myśleć o ludziach. Teraz żałuję, że sprawdzałem, bo poczułem zażenowanie Szejnfeldem. :-/
    Btw. inzmrownica +1, o ile wszyscy myslimy o tym samym.

    Polubienie

  10. „szprota 17/02/2012 o 10:49 pm
    Ja bym chciała, żeby Inżynier rozwinął myśl, bo wiem, o co mu chodzi, ale z komcia to bezpośrednio nie wynika.

    czereśnia 18/02/2012 o 8:59 pm
    No ja też bym chciała, żeby rozwinął, bo z tego, co napisał tutaj, to tylko same smutne rzeczy wynikają, albo ja już #samaniewiem”

    Potraktowałyście Inżyniera jak członkinie zespołu parlamentarnego Szejnfelda. Teraz idźcie po rozum do głowy.

    Polubienie

  11. Jak drogie panie chcą się podenerwować to pan Kublik z GW, jako reakcję na wiadomość, że tylko 12% polskich inwestorów (giełdowych) to kobiety, rzucił światłą myśl, że w związku z tym parytety to ściema, bo przecież inwestować może każdy, a kobiety nie chcą, więc te parytety to wymysł jakiejś garstki frustratek. Może trochę (nad)interpretuję, ale posłuchajcie sami/same:

    http://www.polskieradio.pl/9/Audycja/7418
    audycja 5. marca, 9:30: od 7 min 22 sekundy

    Polubienie

skomciaj mię